4 listopada 2020

Kłamstwa...

Woda na sicie. Apokryf czarownicy
Źródło: https://polona.pl/item/w-imie-krzyza-krotki-rys-dziejow-inkwizycyi-powszechnej,MzYxMTc5Mjg/4/#info:metadata
Dla przyzwyczajonych do „szybkiej” literatury, w której wypadki następują po sobie w mgnieniu oka, w której ani opisów przyrody, ani postaci, ani sytuacji, w której żadnego czytania między wierszami, ale od pierwszego słowa do kropki w ostatnim zdaniu wszystko jest jasne jak słońce - „Woda na sicie” Anny Brzezińskiej będzie prawie na 100% niestrawna. Nie przebrną, znudzą się, zostawią w połowie i nie będzie im żal. Bo żeby „Wodę na sicie” docenić, jak na to zasługuje, trzeba wytrzymać te pierwsze kilkadziesiąt stron, w których nie wiadomo właściwie, o co chodzi i dlaczego niby to ma być ciekawe. Trzeba dać jej czas, trzeba, żeby główna bohaterka oskarżona o czary, przesłuchiwana przez inkwizytorów, którym opowiada swoje życie, zaczarowała nas swoją opowieścią, trzeba się wsłuchać, żeby wyłapać w niej niuanse, trzeba się wczytać, żeby zrozumieć, o czym jest tak naprawdę historia opisana w powieści.

Wymagające to, ale stawianie czytelnikom wymagań cechuje zazwyczaj dobrą literaturę, a do takiej niewątpliwie zalicza się powieść Brzezińskiej. Nie porywająca i nie wciągająca, ale właśnie wymagająca jakiegoś wysiłku intelektualnego i cierpliwości, no i po prostu dobra - językowo, literacko, tematycznie (chyba, że ktoś nie lubi powieści historycznych, no ale wtedy raczej po Brzezińską nie będzie nawet sięgał).

Czas na rzut oka na fabułę. Przenosimy się do położonej w dolinie włoskiej (sądząc po nazwach używanych przez Brzezińską) wioski Cinabro, słynącej z wydobycia vermiglio - smoczej krwi. Jej ruda niczym żyły przecina ziemię, która zrodziła naszą bohaterkę. Bohaterkę oskarżoną o czary oraz uznawaną za odpowiedzialną za śmierć mnicha Richelmo, przesłuchiwaną przez Święte Oficjum, zwaną La Vecchia (i znów źródłosłów włoski, który na polski tłumaczy się: stara, starucha). La Vecchia, choć utrzymuje że ma lat trzydzieści i pięć, wygląda jakby miała co najmniej pięćdziesiąt. Jakież życie wiodła, które odebrało jej urodę i młodość, zdrowie i siłę?
Opowie nam o nim prawie od samego początku, który jednocześnie był już jego końcem - od momentu, w którym ośmio-, dziesięcioletnia dziewczynka zobaczyła w cyrku… smoka. Tej samej nocy zginęła jej matka, zamordowana przez sąsiadów, La Vecchia została zgwałcona - przez sąsiadów, a jej dwaj młodsi bracia: Salvio i Virone odeszli z wioski. Od tej pory osierocona dziewczyna, naznaczona w oczach współmieszkańców tym, że jako jedyna miała owej feralnej nocy kontakt ze smokiem, który oszczędził jej życie, ale i zmienił ją w czarownicę, jest zdana na własne siły. A jej celem wydaje się, oprócz przeżycia za wszelką cenę, odnalezienie zaginionych braci. Oczywiście La Vecchia opowiada Świętemu Oficjum po jakich ścieżkach prowadził ją los i do czego ją doprowadził, z jakimi ludźmi zetknął, jak wpłynęli oni na jej życie i - co nie mniej ważne - jak ona wpłynęła na nich, opowie, jak w różnych momentach życia jej cel - ponowne spotkanie z Salvio i Virone, przybliżał się i oddalał, był głównym motorem jej działań albo schodził całkowicie na trzeci, czwarty plan. Nie ma sensu bym wdawała się w szczegóły - trzeba by było streścić całą książkę, a przecież nie o to w tym wpisie mi chodzi. Kto chce - sam przeczyta, żeby się przekonać, czy La Vecchia w końcu odnalazła braci i czy wyszła z lochu, bo nie zapominajmy, że jej opowieść to zeznania oskarżonej o czary kobiety.

Z tego faktu wypływają dwie cechy charakterystyczne książki Anny Brzezińskiej. Pierwsza jest taka, że opowieść bohaterki, to zaiste tytułowa woda na sicie… Wystarczy średnio nawet uważne ale cierpliwe czytanie, by od połowy powieści połapać się, że La Vecchia kłamie. Opowiada to, co chcą usłyszeć przesłuchujący ją mężczyźni. Potwierdza i zaprzecza, przyznaje się albo odmawia zeznań, jest pokorna i skruszona by kolejnego dnia wybuchnąć (słusznym zresztą) gniewem. Jest klasycznym z psychologicznego punktu widzenia przypadkiem osoby, którą życie zamiast złamać - wyszkoliło świetnie w radzeniu sobie. Mówieniu tego, co inni chcą usłyszeć. Dostrzeganiu szans. Rozpoznawaniu i wykorzystywaniu słabości w innych ludziach…

Kiedy odkryjemy, że La Vecchia kłamie, będzie nam się czytało dużo lepiej. Bo już nie ta pierwsza warstwa opowieści będzie najważniejsza. Już zrozumiemy, że „Woda na sicie” to też historia o tym, jak sobie radzić w opresji, jak wykorzystać własną mądrość i spryt i skierować go przeciwko swoim wrogom. W tym przypadku inkwizytorom, duchownym, którzy przesłuchują kobietę usiłując odkryć prawdę o morderstwie mnicha Richelmo. Zwróćcie uwagę na wstępy i zakończenia rozdziałów - urywki protokołów z przesłuchań La Vecchii. Zwróćcie uwagę na historię, jaką opowiadają… O! Bo one opowiadają swoją własną historię: już nie tylko oskarżana, ale i oskarżający. Niestety, do tego odkrycia dochodzi się też nie na początku lektury, dlatego wiele rzeczy z tej równolegle biegnącej, „schowanej” opowieści może umknąć. A szkoda, bo to właśnie ona dopełnia całą historię i nadaje jej zupełnie nowego wymiaru… Tego, który przesądza o wartości powieści Brzezińskiej. W historii oskarżycieli mamy bowiem do czynienia z polityką… Tą wielką, wykorzystującą ludzi jako pionki w rozgrywce. La Vecchia staje się w tym momencie kobietą, która nie mając w ręku w zasadzie żadnych mocnych kart, staje do nierównej od początku rozgrywki i zrobi wszystko, żeby - jak rasowy szuler - oszukać i wygrać. O co gra? O życie, ale chyba trochę również o prawdę i sprawiedliwość. Czy wygra? Przeczytajcie.

„Woda na sicie” podobała mi się właśnie dlatego, że umiejętnie zwodzi i oszukuje (również czytelnika), choć to samo, co ja uważam za plus, może się bardzo łatwo okazać minusem - bo nie każdy będzie czytał przez 200 stron, żeby załapać, kto kłamie i dlaczego. Ja sama byłam o krok od zrezygnowania... na początku, gdy jeszcze nie wiedziałam, że La Vecchia kłamie, gdy nie zwracałam uwagi na notatki z protokołów, ta opowieść mało mnie interesowała.
No, ale dla mnie obronił Wodę na sicie” temat polowań na czarownice, oskarżeń i procesów o czary. Jest on od dawna w kręgu moich zainteresowań. I choć zawsze przedkładam literaturę faktu, to od czasu do czasu sięgam również po beletrystykę podejmującą ten temat. Dzięki temu nie przegapiłam tej książki, wytrwałam momenty dłużyzn i nudy… I nie żałuję. Ale też rozumiem, że mniej zainteresowani czarownicami i inkwizycją mogą nie wytrwać. I pewnie też nie będą żałować. Ot, taka to książka…
Mg

P.S. Na dodatek cytat:
...my, ludzie gór, zwykliśmy polegać na sobie, a wady i przywary nie rozczulają nas, tylko napełniają pogardą. Zapewne z tego powodu mówią o nas, że jesteśmy narodem hardym, surowym i skrytym, z dawien dawna przywykłym piastować swoje tajemnice, co jest prawdą, panie, bo tajemnic trzeba nieustannie doglądać i troszczyć się o nie jak o dzieci, póki jak dzieci nie dojrzeją i nie wyzują nas ze wszystkiego. [s. 221]
Chcecie wypożyczyć? Sprawdźcie dostępność w KBP.
Źródło: https://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/4823/Woda-na-sicie---Anna-Brzezinska
Brzezińska, Anna: Woda na sicie. Apokryf czarownicy. - Kraków : Wydawnictwo Literackie, 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz