17 listopada 2020

"Dwunastu gniewnych ludzi" w wersji książkowej...

Trzynaście
Źródło: https://polona.pl/item/sad-djabelski-w-tryb-lubelskim,NzYwODk3NDE/0/#info:metadata
Uważam, że dobrze napisany thriller prawniczy jest najwyższą formą thrillera. Bo oto autor ma sprawić, że czytelnik denerwuje się przebiegiem wypadków post factum. W końcu, co się miało stać - już się stało, a teraz tylko mamy do czynienia z wymierzaniem sprawiedliwości, często na sali sądowej. I owszem, temu wymierzaniu ktoś próbuje przeszkodzić, miesza szyki, preparuje dowody i wprowadza w błąd… Ale przyznajmy, jest to z założenia mniej stresujące niż ściganie mordercy po ulicach miasta. Łatwo więc taką fabułę położyć. Steve Cavanagh - urodzony w Belfaście prawnik i pisarz, w swoim thrillerze „Trzynaście” absolutnie ominął niebezpieczeństwo pogrzebania dobrej historii rozgrywającej się wśród prawników i na sali sądowej. Mało tego! Sprawił, że po raz pierwszy od bardzo dawna czytałam jakąś powieść z wypiekami na twarzy, zawiesiłam życie rodzinne i kontakty towarzyskie a także potrzebę snu, dopóki nie skończyłam czytać. I choć oczywiście tak mniej więcej od połowy książki główkowałam, kto tu jest kim, do samego końca nie udało mi się przewidzieć zakończenia (zupełnie inaczej niż w przypadku „Idealnej żony”, o której pisałam TUTAJ).

Zaczynamy od tego, że Joshua Kane planuje morderstwo. Jego celem jest przechwycenie korespondencji sądowej, wzywającej wybranych obywateli do stawienia się w sądzie w roli świadków przysięgłych. Kane zdobywa listy, wybiera z nich jeden, trafia pod wskazany na kopercie adres, zabija adresata - potencjalnego sędziego przysięgłego i kradnie mu tożsamość. Tym samym zapewnia sobie dostęp do sali rozpraw.

Prawnik Eddie Flynn zostaje zaangażowany przez dużą kancelarię adwokacką do pracy przy procesie sądowym, w którym młody aktor - Robert Solomon jest oskarżony o zamordowanie swojej żony, również aktorki, i ich ochroniarza.

I zaczyna się jazda.
Bo przecież my, czytelnicy, wiemy, że skoro Kane tak bardzo chce zasiąść na ławie przysięgłych, oznacza to tylko jedno - chce mieć wpływ na wyrok jaki zapadnie, wyrok skazujący Solomona. Co z kolei pozwala sądzić, że to Kane zabił i chce uniknąć kary. Wiemy też, że Eddie Flynn powinien zrobić wszystko, by w sądzie zatriumfowała sprawiedliwość, musi więc przedstawić takie dowody, które pozwolą uniewinnić Solomona. Jeden będzie kłamał, drugi dochodził do prawdy.

Już samo to jest fascynujące. I w zasadzie by wystarczyło, przynajmniej mnie. Ale Cavanagh „podkręca” akcję. Po pierwsze - do „prostego” morderstwa wprowadza element nietypowy. W ustach zamordowanego ochroniarza znaleziono jednodolarowy banknot złożony metodą origami w kształt motyla. Idąc tym tropem możemy poplątać ścieżki i pójść na przykład w stronę origami. Tymczasem jednodolarówka kryje w sobie inny sekret - ktoś, kto jej użył, zamalował na niej czerwonym markerem jedną z gwiazd i jedną ze strzał. Czy to ważne? Okazuje się że tak, bowiem takie banknoty (tylko już nie złożone w wymyślne formy) znalezione zostały na przestrzeni wielu lat wstecz również przy innych zwłokach. Tylko że tamte sprawy zostały dawno zamknięte, bo za tamte morderstwa oskarżono i osądzono już innych ludzi… Czy aby słusznie?

Po drugie - wiedząc to co wiemy o jednodolarówkach, zaczynamy kombinować, co łączyło mordercę (przy założeniu, że mamy jednak do czynienia z jednym seryjnym mordercą) z ofiarami. I znów Cavanagh usiłuje nas wykiwać i prowadzi po bezdrożach, bo tak naprawdę właściwym pytaniem jest: co łączyło ofiary ze sobą? I nie jest to pytanie wcale proste, bo oczywiste odpowiedzi nie wchodzą w grę - to byli ludzie w różnym wieku, różnej płci, mieszkali w różnych miejscach (choć akurat jeśli chodzi o miejsca, to jest jeden fakt, który ich łączył, niewidoczny na pierwszy rzut oka) w różnym czasie…

Po trzecie wreszcie - absolutnie fantastycznym zabiegiem jest wprowadzenie fragmentów narracji prowadzonych z punktu widzenia Kane’a. Śledząc na bieżąco wysiłki Eddiego Flynna zmierzające do obalenia zarzutów prokuratora stawianych Solomonowi, mamy regularne przebitki na to, jak w tym samym czasie działa morderca. Co myśli, co robi, co planuje i co wspomina. W ten sposób śledzimy rozwój wypadków z dwóch stron, jesteśmy świadkami swoistego wyścigu z czasem, niemal wojny wywiadowczej - kto tu kogo przechytrzy, kto przed kim zdąży wykonać ruch… Jak w morderczej grze w szachy! W którą w dodatku sami po chwili chcemy zagrać! Bo przecież my też możemy rozpracować strategię przeciwnika tym bardziej, że mamy dostęp do jego wspomnień, wiemy więc, albo powinniśmy wiedzieć, czym się kieruje wybierając ofiary…

Nie będziemy wiedzieli! Wywoła to u nas frustrację i złość… Na końcu zaś pokornie stwierdzimy, że jesteśmy jednak niedomyślni, mieliśmy wszystko podane na tacy a mimo to nie rozwiązaliśmy zagadki! Cavanagh okazał się lepszym szachistą!

Być może mój zachwyt nad „Trzynaście” spowodowany jest tym, że w latach wczesnej młodości obejrzałam film „Dwunastu gniewnych ludzi”. To podczas seansu zrozumiałam pierwszy raz, że o sprawiedliwości nie zawsze decydują stróże prawa. Czasem w rękach zwykłych, przeciętnych „Kowalskich” leży decyzja o prawdzie i czyimś być albo nie być. Czasem ta decyzja zależy od zdolności manipulowania faktami… I to jest dopiero przerażające!
I już zupełnie na koniec - okazuje się, że „Trzynaście” to kolejny z cyklu thrillerów z Eddiem Flynnem (a więc znowu zaczęłam od środka!). I to jest bardzo dobra wiadomość, bo kolejny prawniczy rollercoaster Cavanagh’a mam w zasięgu ręki!
Mg

Chcecie wypożyczyć? Sprawdźcie dostępność w KBP.
Źródło: https://www.wydawnictwoalbatros.com/ksiazki/trzynascie/
Cavanagh, Steve, Trzynaśc13 [Trzynaście]. - Warszawa : Albatros, 2020.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz