24 czerwca 2025

(Nie)winna

Bardzo spokojna okolica. Zbrodnia w Teksasie
Źródło: https://polona2.pl/item/balladyna-j-slowackiego,ODQzMjk2MjY/0/#info:metadata
Kiedy byłam młodsza wydawało mi się, że już do końca życia będę czytać fantastykę i kryminały, przeplatane od czasu do czasu literaturą obyczajową. Jakże się myliłam! Z wiekiem nabrałam bowiem głębokiego przekonania, że rzeczywistość bywa bardziej fantastyczna i kryminalna niż fikcja, i już od jakiegoś czasu gustuję w reportażach i literaturze faktu. Rzadko je jednak recenzuję, ale dla tego tytułu postanowiłam zrobić wyjątek. A to dlatego, że gdyby nie fakt, że wydało go w Serii Amerykańskiej Wydawnictwo Czarne - w innej szacie graficznej mógłby uchodzić za genialny kryminał. Z genialnie zarysowanymi bohaterami, tłem obyczajowym, świetnie rozpisanymi dialogami stanowi zapadające w pamięć studium zła. Tym bardziej przerażające, że prawdziwe.

15 kwietnia 2025

Pod kluczem*

Konklawe
Źródło: https://polona2.pl/item/stolica-apostolska-i-ojciec-swiety-leon-xiii-ty-z-dodaniem-modlitw-przez-niego-odpustami,ODk3NDQ5OTY/4/#info:metadata
To zdecydowanie nie jest książka dla każdego, choć nakręcony na jej podstawie w 2024 roku film zapewnił jej rozgłos. Chyba nawet w moje ręce trafiła właśnie dzięki jego reklamom, jakimi byłam bombardowana w Internecie.
Nigdy wcześniej jej autor - Robert Harris (autor m.in. „Vaterlandu”, „Enigmy”, „Autora widmo”) nie pojawił się w orbicie moich literackich zainteresowań. Nie przewiduję też, żeby po lekturze „Konklawe” zajął w niej stałe miejsce. Moja znajomość z nim ma wszelkie cechy jednorazowej przygody. Ale przygody, którą będę wspominać jako miłą, ba, może nawet wyjątkową. A to dlatego, że zapytana tuż po skończeniu powieści „I jak ta książka?” odpowiedziałam bez wahania „Nudna”. Co jednak zupełnie nie przeszkodziło mi pochłonąć jej w jeden weekend, wykorzystując każdą wolną chwilę na to, by dowiedzieć się jaki był wynik kolejnego głosowania kolegium kardynałów wybierających nowego papieża. Czy powieść może być jednocześnie nudna i wciągająca? Otóż może. „Konklawe” Roberta Harrisa dowodem.

6 lutego 2025

Jak w horoskopie

Znaki zodiaku
Źródło: https://polona2.pl/item/horoskopy-przepowiednie-urodzonych-pod-12-ma-znakami-zodjaku-ich-charakter,MTQwODUxNjM/0/#info:metadata
Po świetnych „Taśmach rodzinnych” (o których możecie przeczytać TUTAJ), bardzo dobrej „Książce o przyjaźni” przyszły „Znaki zodiaku”, trzecia powieść Macieja Marcisza z 2024 roku, po którą sięgnęłam z pewnością, że oto po raz kolejny dostanę jakże trafny, słodko-gorzki obraz pokolenia, z którym się identyfikuję. Na próżno jednak szukałam w „Znakach...” czegoś, co by mnie poruszyło albo zastanowiło, co by mi powiedziało coś o mnie samej, pokazało kim jestem, skąd przychodzę albo dokąd zmierzam.
I gdybym miała spuentować moją lekturę najnowszej książki Marcisz, powiedziałabym, że było z nią jak z horoskopami. Też człowiek czyta, bo chce wiedzieć, jak ma żyć. I też zamiast jakiegoś, choćby tylko przelotnego dotknięcia Istoty rzeczy, dostaje banały w stylu: Rozwiązanie twojego problemu jest na wyciągnięcie ręki, Możesz z rozmachem planować dalsze działania, Będziesz miał więcej czasu dla siebie (są to autentyczne banały, nie wymyśliłam ich).

30 grudnia 2024

To ostatni post...

Łyżeczka
Źródło: https://polona2.pl/item/kobieta,NzU1MTkzNzg/0/#info:metadata
Zaszło nieporozumienie. Zostałam wprowadzona w błąd. Okładką. Tytułem. Pierwszym zdaniem. Myślałam, że dostaję mocną powieść psychologiczną. Co dostałam? Coś zupełnie nie dla mnie, jakąś opowieść o życiu, o relacji matka-córka i wielu innych relacjach, narrację pierwszoosobową, która według mnie utrzymana była w konwencji „kochany pamiętniku, piszę do ciebie...” i być może miała zostać przełamana regularnymi zwrotami do czytelnika - „czy sądzicie?”, „co myślicie?”, „jak uważacie?”, których cel pozostał dla mnie ukryty. Może miały mnie rozbawić? Jeśli tak, to nie wyszło. Lektura „Łyżeczki” Izabeli Szylko przyniosła mi głównie irytację, poczucie straconego czasu ale i jedno bardzo mocne postanowienie - to jest ostatni post, jaki piszę o takiej książce. Następnych nie będzie.

28 listopada 2024

Ja wiedziałam, że tak będzie...

Utonęła
Źródło: https://polona2.pl/item/matka-boza-ratuje-tonaca-kobiete,MjQ2MzgwNjI/0/#info:metadata
Zapewne niektórzy czytelnicy Wypożyczonego bloga już się zorientowali, że moje czytelnicze wybory są w pewien sposób określone. Kryminał, thriller, powieść psychologiczna, czasem reportaż, niekiedy fantastyka, prawie nigdy powieści obyczajowe, takoż historyczne, nigdy romanse. Chyba wszyscy tak mają... inaczej po prostu człowiek musiałby rzucić pracę, nie angażować się w związki, liczyć na to, że śmieci same zaczną się wynosić. Wtedy mógłby spać, jeść i czytać wszystko co mu wpadnie w ręce. No ale nie może, więc musi zawęzić kryteria wyszukiwania. Z jednej strony jest to rozwiązanie znacznie ułatwiające życie, z drugiej... no właśnie. Ryzykujemy, że dany gatunek nas po prostu znudzi. Co stało się moim doświadczeniem po przeczytaniu powieści Therese Bohman „Utonęła”.

17 października 2024

Do góry nogami

W mojej rodzinie każdy kogoś zabił
Źródło: https://polona2.pl/item/para-z-trojka-dzieci,MTM2MjU1MDI/0/#info:metadata
Jeśli po jakimś czasie sięgania po powieści kryminalne stwierdzicie, że w zasadzie żadna następna książka z tego gatunku niczym was już nie zaskoczy - to jesteście w błędzie! Zaskoczy! Tylko musi być napisana na opak, „do góry nogami”. Jednym słowem, musi być napisana przez Australijczyka. Jednym słowem, musi to być „W mojej rodzinie każdy kogoś zabił” Benjamina Stevensona.

25 września 2024

Jacy jesteśmy?

Wcale nie jestem taka
Źródło: https://polona.pl/item-view/cdeac1e3-9a61-4266-ac08-f8c1b866a8a8?page=0
Jest coś takiego w literaturze skandynawskiej, że tematycznie krąży bliżej lub dalej po orbicie motywu rodziny, można więc by jej zarzucić, no cóż, monotematyczność (z zaznaczeniem, że nie bierzemy pod uwagę literatury gatunkowej, czyli kryminałów, choć i w kryminałach skandynawskich rodzina jednak pojawia się dosyć często). A jednak monotematyczność ta przynosi wciąż nowe spojrzenia na rodzinne historie i relacje pomiędzy poszczególnymi członkami tej, jak by nie było, podstawowej komórki społecznej. O czytelniczym znużeniu tematem nie może więc być mowy, przynajmniej w moim przypadku. Po każdej powieści napisanej przez kogoś ze Skandynawii zostają we mnie okruchy obrazów, i nawet jeżeli fabuła zaciera się w pamięci, to wiem, że w „Ostatnim razie” Flatland (o którym przeczytacie tutaj) córka lekarka pomaga matce umrzeć, jednocześnie usiłując wyprostować powikłaną relację, a w „Dorosłych” (przypomnijcie sobie o nich tutaj) bohaterka spędza czas z siostrą i jej rodziną w letnim domku, zajadle kłócąc się ze wszystkimi o wszystko…