23 lipca 2024

“Wszystko przez babcię”

Koniec
Źródło: https://polona2.pl/item/babka-i-wnuczka-przy-oknie,MzkxNTM2/0/#info:metadata
Jestem głęboko przekonana, że język - słowa, którymi się operuje, składnia, rytm, decyduje o jakości literatury tyleż samo (o ile nie więcej, przynajmniej dla mnie) co opowiadana historia. Tak, tak właśnie uważam. Dajcie mi banalną historię, niech będzie o miłości, opiszcie ją przepięknie i będę zachwycona. Dajcie opowieść tak fascynującą, że z wrażenia rozwiązują się sznurowadła w trampkach i opiszcie ją siermiężnie, tak jak by to zrobił czwartoklasista w zadanym wypracowaniu na dwie strony i nie będę czytać. To znaczy być może będę, bo jestem obowiązkową czytelniczką i raczej kończę co zaczęłam, ale nie będę mieć z tego żadnej przyjemności i książkę ocenię nisko.

Kiedy więc na drugiej stronie „Końca”, debiutu Marty Hermanowicz, który zupełnie przypadkowo, a wręcz nawet niejako zawodowo wpadł mi w ręce, przeczytałam zdanie: Próbuję złożyć się w całość. Bóg mną rzucił, nie trafił do celu. Teraz trzeba się pozbierać z podłogi, wstać, otrzepać, dotrzeć gdzieś, zrobić coś, marsz, marsz Dąbrowski. - już wiedziałam, że choćby historia była kiepska, przeprowadzi mnie przez nią język autorki. Na szczęście Hermanowicz nie musiała jakoś szczególnie się opierać tylko na tej jednej nodze - języka, ale w „Końcu” mocno stała na dwóch - tej językowej i tej fabularnej…

11 czerwca 2024

Po polowaniu

Zwierzęta łowne
Źródło: https://polona2.pl/item/cuda-polskiej-przyrody-los,NzcxNDgwNDY/0/#info:metadata
Wiem dokładnie dlaczego podjęłam decyzję o nieco nadprogramowej, spontanicznej lekturze „Zwierząt łownych” Anny Mazurek (choć inne książki przed nią ustawione są od dłuższego czasu w długiej, wijącej się kolejce). Oczarował mnie fragment kończący swoisty wstęp i będący pomostem do opowiadanej przez autorkę historii: Do zwierząt łownych objętych całoroczną ochroną należą tylko łosie. Cała reszta musi sobie jakoś radzić. I oczywiście nie ujęło mnie w tym fragmencie zdanie pierwsze, że łoś jest łowny ale nie wolno go łowić. Ale to, że reszta musi sobie jakoś radzić. Przed oczami pojawiły mi się zające i sarny, i bażanty żyjące w stałym poczuciu zagrożenia, kombinujące jak tu ocalić skórę, jak uniknąć polowania, a potem następnego, a potem kolejnego… Dokładnie jak my, ludzie. Dokładnie jak bohaterowie „Zwierząt łownych”

16 kwietnia 2024

Na kacu

Tu nie ma nic
Źródło: https://polona.pl/item/alkohol-wrog-spoleczny,NzM3OTU4Mjg/4/#info:metadata
Dawno, dawno temu, jakoś tak tuż po maturze, przeczytałam „Łuk triumfalny” Remarque’a. Po tej lekturze zostało we mnie pewne dziwne zafascynowanie calvadosem, który w książce namiętnie popijają bohaterowie, którego nazwa w dodatku brzmi według mnie niezwykle światowo i wyrafinowanie, którego też nigdy w ustach nie miałam, nie mogłam się więc rozczarować zderzeniem moich wyobrażeń z rzeczywistością. Po prostu „Łuk triumfalny” przez te wszystkie lata równa się dla mnie calvados.
Niestety, to skojarzenie powieści (wielkiej niewątpliwie) z gatunkiem alkoholu nie powtórzy się w przypadku książki „Tu nie ma nic” Krystiana Janika. Bo po pierwsze - nie ma jak porównywać Janika z Remarquem, nie ta klasa, choć powieść Janika nie jest zła. Po drugie - gdybym jednak miała porównywać to musiałabym zamiast calvadosem zacząć się fascynować żołądkową gorzką…

29 grudnia 2023

Powiedz "przepraszam"

Ostatni raz
Źródło: https://polona.pl/item-view/6d73d706-4cb7-4918-8527-046191fb850d?page=0

Wy wszyscy, którzy zaglądacie na Wypożyczone, pewnie zauważyliście, że mam słabość do literatury skandynawskiej. I że wielokrotnie zachwalałam wydawaną przez Wydawnictwo Poznańskie Serię Dzieł Pisarzy Skandynawskich. W 2022 roku ukazała się w niej kolejną powieść Norweżki Helgi Flatland pt. „Ostatni raz” (wcześniej, w 2019 r. w serii ukazała się jej „Współczesna rodzina”). Przeczytałam, przemyślałam, a teraz podzielę się z Wam moją opinią i powiem, dlaczego warto sięgnąć po „Ostatni raz”.
Po prostu dlatego, że każdy się w tej powieści odnajdzie… Bo nie ma na tym bożym świecie ani jednej osoby (jestem tego pewna niemal w stu procentach!), której przynajmniej od czasu do czasu nie denerwowałaby własna matka…

31 października 2023

Manifest pokolenia?

Taśmy rodzinne
Źródło: https://polona.pl/item/krajobraz-wiejski-russische-landschaft,Nzg0NTQ1OTk/0/#info:metadata
To nie jest książka dla każdego. Ale też nie jest to powieść, że tak ją nazwę, niszowa, po którą sięgnie zaledwie garstka. Wręcz przeciwnie - odnajdzie się w niej całe pokolenie ludzi urodzonych w latach 80. i 90. XX wieku (nigdy nie wiem, czy to jest X czy Y). Czy to wystarczy, żeby „Taśmy rodzinne” Macieja Marcisza nazwać powieścią wybitną, manifestem pokolenia? Dla mnie chyba nie… Ale zdecydowanie z przeczystym sumieniem ogłoszę ją bardzo udanym debiutem… (i tak, wiem, że „Taśmy…” ukazały się w 2019 roku i że Marcisz od tego czasu napisał już kolejną powieść - „Książkę o przyjaźni”, żadne z powyższych nie zmienia faktu, że „Taśmy rodzinne” to udany debiut).

18 września 2023

Jak zabito tę powieść

Za granicą
Źródło: https://polona2.pl/item/z-nad-polskiego-morza,NzY3MjE1NzA/0/#info:metadata
Od momentu, w którym skończyłam czytać tę powieść do chwili, w której piszę te słowa - w mojej głowie przetaczała się szalona galopada myśli. Skrytykować czy nic nie napisać? Bo pochwalić nie dam rady. No dobrze, znajdę może jeden, góra dwa argumenty „za”, ale na pewno niezbyt duże i na pewno nie więcej. Krytykować co prawda lubię, ale albo autorów zagranicznych albo dawno już nieżyjących, a tu trzeba naszego rodzimego, w dodatku w sile wieku i szczycie formy (choć tego nie jestem tak do końca pewna), którego widziało się osobiście, rozmawiało, uśmiechało, żartowało. Jednym słowem - co robić, jak żyć?
Jak sami widzicie - jednak napisałam, wygrało we mnie... nie wiem co, może to, że niby dlaczego mam oszczędzić naszego rodzimego, żyjącego, w sile wieku itd., skoro mi się nie podobało. Ba! Już dawno nie czytałam książki z takim zażenowaniem i bólem zębów, z takim wstydem, z cisnącym się na usta pytaniem dlaczego ktokolwiek to napisał i wydał… Panie Chmielarzu… moim zdaniem „Za granicą” nie powinno ujrzeć światła dziennego w takiej formie, w jakiej wypuścił pan je w świat i nie rozumiem dlaczego pan to zrobił. Przepraszam. A może właśnie wcale nie.…

25 lipca 2023

Gdzie leży prawda?

Historia na śmierć i życie
Źródło: https://polona.pl/item-view/d49c92c5-23fa-4d16-beac-c078122f9189?page=0
W styczniu 1996 roku miałam prawie 14 lat. Pamiętam więc doskonale tamte czasy, a raczej moje spojrzenie na tamte czasy. Pamiętam, że wielki świat dobrobytu, znany z „Dynastii” kusił ale dla większości był wciąż jeszcze nieosiągalny. Pamiętam, że niektórzy decydowali się wejść do niego bocznymi drzwiami, ci bardziej znani z tych niektórych mieszkali w Prószkowie i Wołominie. Pamiętam, że nam, dzieciakom dorastającym na prowincji, gangsterka nie imponowała a łatwa forsa była na wiek wieków powiązana z pojęciem oszustwa, rozboju, a więc grzechu i zła. I nie było przebacz, nic nie tłumaczyło tego kto kradnie albo zastrasza, albo bije, żeby zdobyć pieniądze. Choćby nawet chciał za nie kupić lekarstwa… Pamiętam, że tamtej zimy dla pieniędzy skatowano w Warszawie młodą dziewczynę, Jolantę Brzozowską. Pamiętam, że za brutalne morderstwo skazano troje nastolatków, w tym Monikę Osińską, starszą ode mnie o 5 lat. W chwili zabójstwa Brzozowskiej Osińska miała 19 lat, w maju miała zdawać maturę, potrzebowała pieniędzy przed studniówką.