15 kwietnia 2025

Pod kluczem*

Konklawe
Źródło: https://polona2.pl/item/stolica-apostolska-i-ojciec-swiety-leon-xiii-ty-z-dodaniem-modlitw-przez-niego-odpustami,ODk3NDQ5OTY/4/#info:metadata
To zdecydowanie nie jest książka dla każdego, choć nakręcony na jej podstawie w 2024 roku film zapewnił jej rozgłos. Chyba nawet w moje ręce trafiła właśnie dzięki jego reklamom, jakimi byłam bombardowana w Internecie.
Nigdy wcześniej jej autor - Robert Harris (autor m.in. „Vaterlandu”, „Enigmy”, „Autora widmo”) nie pojawił się w orbicie moich literackich zainteresowań. Nie przewiduję też, żeby po lekturze „Konklawe” zajął w niej stałe miejsce. Moja znajomość z nim ma wszelkie cechy jednorazowej przygody. Ale przygody, którą będę wspominać jako miłą, ba, może nawet wyjątkową. A to dlatego, że zapytana tuż po skończeniu powieści „I jak ta książka?” odpowiedziałam bez wahania „Nudna”. Co jednak zupełnie nie przeszkodziło mi pochłonąć jej w jeden weekend, wykorzystując każdą wolną chwilę na to, by dowiedzieć się jaki był wynik kolejnego głosowania kolegium kardynałów wybierających nowego papieża. Czy powieść może być jednocześnie nudna i wciągająca? Otóż może. „Konklawe” Roberta Harrisa dowodem.

Po ponad trzech tygodniach od śmierci papieża rozpoczyna się w Watykanie konklawe, któremu przewodniczy kardynał Lomeli. Spośród ponad setki kardynałów już na wstępie wyłania się kilku faworytów, reprezentujących różne frakcje w Kościele. Ale jeszcze przed pierwszym głosowaniem zaczynają dziać się dziwne rzeczy.

Najpierw arcybiskup Janusz Woźniak (tak! mamy i polski akcent w powieści, ale pojawia się on i znika), dosyć mocno pod wpływem (serio? że jak polski katolicki ksiądz, to od razu alkoholik?) zgłasza Lomelemu, że tuż przed śmiercią papież zwolnił ze wszystkich zajmowanych w Kościele stanowisk kardynała Tremblaya. Powiedział o tym Woźniakowi podczas kolacji, jednak nie zdradził mu żadnych powodów takiej decyzji. Po czym zmarł, co uczyniło Polaka jedyną osobą znającą decyzję papieża. Jedyną, poza Tremblayem, ale kardynał za nic w świecie nie przyznałby się do tego, że został zdymisjonowany. Ponieważ, jak łatwo się domyślić, jest jednym z głównych kandydatów do objęcia papieskiego tronu. Podobno powstał jakiś raport na temat nadużyć Tremblaya, ale podobno został wycofany, podobno są ludzie, którzy go widzieli, ale nabierają wody w usta…

Kilka chwil po rozmowie Lomelego z Woźniakiem mamy do czynienia z kolejnym nieprzewidzianym zdarzeniem. Otóż do Domu Świętej Marty puka jeszcze jeden kardynał…
I nie, nie jest to kardynał spóźniony, którego wszyscy się spodziewali. Jest to kardynał, o którym nikt nie wiedział.

Filipińczyk Vincent Benítez jest arcybiskupem Bagdadu, którego zmarły Ojciec Święty mianował kardynałem in pectore, co tłumaczy się jako „w sercu”, bez powiadamiania o tym nikogo. Można to łatwo wytłumaczyć pełnieniem przez Beníteza posługi w jednym z najniebezpieczniejszych dla chrześcijan miejsc na świecie. Nie zmienia to jednak faktu, że skład konklawe właśnie się powiększył o kogoś spoza układu, po kim zupełnie nie wiadomo czego się spodziewać. A Lomeli, podobnie jak inni kardynałowie, doskonale wie, że czasami jeden głos może zaważyć na losach Kościoła.

I niekoniecznie musi być to głos Beníteza. Może to też być głos kobiety, który Lomeli słyszy o trzeciej nad ranem przez ścianę, dobiegający z sąsiedniego pokoju zajmowanego przez kardynała Adeyemiego. I oczywiście, żeby reguły powieści sensacyjnej zostały spełnione, Adeyemi również jest jednym z faworytów konklawe. Gdyby został wybrany, byłby pierwszym czarnoskórym papieżem w historii. Kluczem jest tu słowo „gdyby”... Gdyby bowiem jakakolwiek plotka o nocnym incydencie i wynikające z niej podejrzenia o związek duchownego z kobietą dotarła do kolegium kardynałów - szanse Adeyemiego na zwycięstwo drastycznie by zmalały, jeśli nie w ogóle przepadły.

Kardynał Lomeli ma w ręku informacje mogące zmienić losy konklawe, Watykanu, a kto wie czy nie świata. Czy je wykorzysta?

Harris zastosował tu znany dość i eksploatowany w powieściach sensacyjnych motyw bohatera, którego wiedza może zmienić bieg wypadków. I to było z jego strony sięgnięcie po pewniak, który zawsze się sprawdza. W dodatku sam fakt osadzenia akcji wśród kardynałów podczas konklawe automatycznie wprowadza nam jakieś elementy chwytu fabularnego, który ja nazywam zamkniętym pokojem, znanego najbardziej z kryminałów.

Siedzimy sobie wszyscy w miejscu, z którego nie możemy wyjść (czyli w Kaplicy Sykstyńskiej) i wiemy o sobie różne rzeczy. Wiemy, że ktoś kłamie, musimy tylko zgadnąć kto. W „Konklawe” zgadnąć musi Lomeli. Problem z powieścią Harrisa dla mnie zaczyna się w momencie, w którym zagadka jest jak dla mnie dość prosta… Kłamią faworyci do objęcia urzędu papieża. W dodatku kłamią w obszarach mało zaskakujących - malwersacje finansowe i związki z kobietami. Wiadomo więc, że Lomeli musi zrobić wszystko, żeby nie zostali wybrani. Albowiem papieżem musi zostać ktoś szlachetny. Czy zostanie to już inne pytanie i zostawię jej tutaj bez odpowiedzi, żeby jednak nie psuć przyjemności lektury i nie zdradzać finału, który, owszem, może zaskoczyć.

Jednak dla mnie - gustującej w thrillerach - fabuła „Konklawe” nie była zaskakująca, czy może inaczej: nie spełniła moich wysokich oczekiwań.

Co innego zadecydowało o tym, że chłonęłam powieść strona po stronie. A mianowicie dość dokładny opis procedur wyboru papieża. Okazał się on dla mnie arcyciekawy. Ręczne wypisywanie nazwisk (kardynałowie nie zaznaczają iksa przy wydrukowanych nazwiskach), rytuały wrzucania złożonej karty do urny, przeliczanie, ponowne przeliczanie, przebijanie kart i nawlekanie ich na jedwabny sznurek, by na końcu je spalić razem z notatkami kardynałów, podczas gdy w tym samym czasie w drugim piecu spala się nadchloran potasu, antracen i siarkę, dającą czarny dym - znak dla całego świata, że papież nie został wybrany… i wiele innych szczegółów razem z opisem ich znaczenia i pochodzenia. Ja po prostu bardzo lubię tego typu opowieści, a Robert Harris w dodatku podał je w niesamowicie przystępnej, zapadającej w pamięć i po prostu ciekawej formie. I ten ogrom wiedzy, którą można zabłysnąć podczas rozmów w towarzystwie, sprawił, że czas spędzony przy „Konklawe” zdecydowanie nie był dla mnie czasem straconym.

Jeśli więc ktoś z was lubi, tak jak ja, dowiedzieć się czegoś z powieści, którą czytacie - szczerze polecam. Jeśli jednak skupiacie się głównie na fabule i oczekujecie, że ta powieść chwyci was za gardło - cóż, możecie się rozczarować.
Wybór należy do was!
Mg

*tak, tytuł tego posta to polskie tłumaczenie łacińskiego źródła słowa konklawe - con clavis; i tego też dowiedziałam się z powieści Harrisa!

Chcecie wypożyczyć? Sprawdźcie dostępność w KBP.
Źródło: https://www.wydawnictwoalbatros.com/ksiazki/konklawe/
Harris, Robert: Konklawe. - Warszawa : Albatros, 2017. (i inne wydania)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz