31 października 2023

Manifest pokolenia?

Taśmy rodzinne
Źródło: https://polona.pl/item/krajobraz-wiejski-russische-landschaft,Nzg0NTQ1OTk/0/#info:metadata
To nie jest książka dla każdego. Ale też nie jest to powieść, że tak ją nazwę, niszowa, po którą sięgnie zaledwie garstka. Wręcz przeciwnie - odnajdzie się w niej całe pokolenie ludzi urodzonych w latach 80. i 90. XX wieku (nigdy nie wiem, czy to jest X czy Y). Czy to wystarczy, żeby „Taśmy rodzinne” Macieja Marcisza nazwać powieścią wybitną, manifestem pokolenia? Dla mnie chyba nie… Ale zdecydowanie z przeczystym sumieniem ogłoszę ją bardzo udanym debiutem… (i tak, wiem, że „Taśmy…” ukazały się w 2019 roku i że Marcisz od tego czasu napisał już kolejną powieść - „Książkę o przyjaźni”, żadne z powyższych nie zmienia faktu, że „Taśmy rodzinne” to udany debiut).

Rzućmy okiem na fabułę.
Marcin ma długi. U tego pożyczył więcej, u tamtego mniej. Nikomu nie ma z czego oddać, co nie tylko zmusza go do woltyżerki myślowej w chwilach gdy dzwoni telefon (a który to z pożyczkodawców? odebrać czy nie odebrać?) ale i do gorączkowego poszukiwania gotówki, najlepiej na już, ba! na wczoraj.
No to może udać się do tatusia? Tatuś to prywatny przedsiębiorca, który dzięki własnemu sprytowi i szczęściu odniósł sukces w latach 90. raczkującego a już krwiożerczego kapitalizmu, który słabych przeżuł i wypluł a silnym dał szansę na sukces. Tenże tatuś obiecał kiedyś, że przekaże synowi złotych polskich trzysta tysięcy… Ach, jak bardzo by się one Marcinowi teraz przydały. Sęk w tym, że tatuś się rozmyślił. Trzeba więc pojechać do domu rodzinnego i tatusia przekonać. Marcin wyjeżdża z Warszawy…

Na pewno (a może właśnie nie na pewno, ale jeśli nie na pewno to chyba ta powieść nie jest jednak tak do końca dla was…) pamiętacie zwyczaj nagrywania na kasety VHS co ważniejszych momentów z życia rodziny. Ci ubodzy nie mogli sobie na ten luksus pozwolić w ogóle, ci średnio zamożni uwieczniali tylko najważniejsze uroczystości jak Pierwsza Komunia czy ślub i wesele. Bogaci szastali pieniędzmi i nagrywali również święta, zwłaszcza Boże Narodzenie, urodziny, grille. No więc teraz wyobraźcie sobie, że Maciej Marcisz odtwarza wam taką właśnie kasetę, tylko film nie opowiada o was (a może właśnie trochę o was?) ale o rodzinie Marcina.
Zwłaszcza o jego ojcu Janku. O tym, że Janek jako dziecko mógł tylko pomarzyć o pieniądzach i tym wszystkim co się z nimi wiązało, na przykład o wyjeździe na wakacje nad Bałtyk. No i Janek marzył. I marzył. I robił wszystko, żeby na marzeniach się nie skończyło. Wybrali Polaka na papieża, ojciec Janka zapijał się na śmierć a chłopak brał swoje życie w swoje ręce.
Potem Alicja, jego dziewczyna, zaszła w ciążę. Potem handlował ciuchami, potem założył wypożyczalnię kaset video, potem został właścicielem hurtowni spożywczej. I nie wiadomo kiedy spełnił wszystkie swoje marzenia, przynajmniej te o bogactwie. Co do innych - poszło trochę gorzej…
Jan jest nieszczęśliwy, Alicja jest nieszczęśliwa, ich syn Marcin jest nieszczęśliwy (i spłukany).

Co więc w tej rodzinie poszło nie tak?

Odpowiedź znajdziemy w tych filmowych migawkach opisanych przez Marcisza.

Być może każdy z nas, przedstawicieli pokolenia które pamięta jeszcze wypożyczalnie kaset video, znajdzie tam inną odpowiedź.

Oprócz tego, że „Taśmy rodzinne” to niewątpliwie powieść o drodze do majątku, o stosunku do pieniędzy, o postawach ludzi i o tym jak na nie wpływa zasobność portfeli (a powiedzmy sobie wprost - wpływa!), jest to też książka o rodzinie.
O rodzicach i dzieciach. O ojcu i synu. O mężu i żonie. O braciach i siostrze.
A wiecie jak to jest z rodzinami. Wszystkie szczęśliwe są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa… itd.

I moją refleksją przy lekturze „Taśm rodzinnych” było szukanie pewnych prawidłowości związanych z rodzinami przełomu XX i XXI wieku.
Czy warto było dorabiać się po to, by dzieci miały lepiej, kosztem relacji z nimi?
Czy te dzieci faktycznie miały lepiej?
Czy w ogóle wtedy ktokolwiek z dorosłych myślał o relacjach z dzieckiem?

Bo trzeba przy tym zaznaczyć, że dzięki świetnie wykreowanej postaci ojca - Jana Małysa, odpowiedzi na te pytania wcale nie są takie oczywiste!

Reasumując: ojciec głównego bohatera Jan Małys (dla mnie ważniejszy nawet niż jego syn Marcin), czasy które doskonale pamiętam opisane z wieloma smakowitymi szczegółami, w dodatku bardzo plastycznym i takim „łatwym w odbiorze” językiem są niewątpliwymi atutami „Taśm rodzinnych”. I dla mnie to wystarczy żeby uznać powieść za dobrą i godną polecenia. Ale tak jak zaznaczałam na początku, nie jestem pewna, czy wystarczy wszystkim, na przykład czytelnikom, którzy mają dziś lat dwadzieścia, więc żadną miarą nie pamiętają opisywanych przez Macieja Marcisza czasów.
Choć oczywiście najlepiej, żeby przekonali się o tym sami!
Ja w każdym razie Marcisza kupuję i na pewno przeczytam każdą następną powieść, którą napisze („Książko o przyjaźni”, nadchodzę)!
Mg

Chcecie wypożyczyć? Sprawdźcie dostępność w KBP.

Źródło: https://www.gwfoksal.pl/tasmy-rodzinne-maciej-marcisz-sku630c8fd420cf3bbdcf32.html
Marcisz, Maciej: Taśmy rodzinne. - Warszawa : Wydawnictwo W.A.B., 2019.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz