20 października 2020

Run like hell

Idealna żona
Źródło: https://polona.pl/item/gdy-maz-glupi-zonie-wierzy-ona-robi-co-nalezy,Nzg4MzI0Mzg/0/#info:metadata
Tytuł tego posta to tytuł piosenki Pink Floyd z płyty „The Wall”, która namawia do ucieczki (piosenka, nie płyta)… Beth nie trzeba namawiać. Zmienia imię, zmienia wygląd i przygotowuje misterny plan, na który składa się zostawianie wielu fałszywych tropów sugerujących, że jest w zupełnie innych miejscach niż naprawdę. Wiadomo, że bardzo chce zniknąć. Wiadomo, że ucieka nie tyle po wolność ile wręcz po życie. Wiadomo, że tym, przed kim chce się ukryć jest jej mąż. Wiadomo to wszystko już po przeczytaniu pierwszego rozdziału thrillera Kimberly Belle „Idealna żona”.

Nie jest to powieść fenomenalna. Ale jest utrzymana na wysokim poziomie i zapewnia czytelnikowi to wszystko, czego oczekuje się sięgając po thriller, nazwijmy go - psychologiczny. Dodatkowym plusem jest zastosowany przez Belle twist fabularny, którego część czytelników może się w pewnym momencie domyślić, a część nie. Ci, którzy się domyślą, będą chwalić „Idealną żonę” mniej (zaliczam się do tej grupy). Ci, którzy będą czytać sobie spokojnie bez kombinowania, co by tu mogło być dalej, czym by tu autorka mogła nas zaskoczyć - będą usatysfakcjonowani znacznie bardziej.

A teraz szybki rzut oka na fabułę:
Sabine Hardison zniknęła. Jej mąż, Jeffrey, nie może się do niej dodzwonić. Jej siostra Ingrid również nie ma pojęcia o miejscu pobytu Sabine. Między małżonkami doszło do kłótni, zresztą od dłuższego czasu nie układało się między nimi najlepiej. Nic więc dziwnego, że i Ingrid i policja zaczynają podejrzewać Jeffrey’a, tym bardziej, że nie ma on alibi na czas zniknięcia żony. W jego rozkładzie dnia jest luka, a on nie chce jej zapełnić żadnymi wyjaśnieniami. Gdzie był? Co robił? Z kim się spotkał? No, bo przecież żony nie zabił, przecież my wiemy, że Sabine to Beth, że jest bezpieczna z daleka od swojego oprawcy…
Co tu się więc wyprawia?
Czy Jeffrey za moment ruszy w pościg za żoną? Czy może przeszkodzi mu w tym prowadzący śledztwo w sprawie zaginięcia Sabine domyślny detektyw Marcus Durand z policji w Pine Bluff? A może okaże się, że w całą sprawę zamieszany jest ktoś jeszcze? [uwaga! od tego momentu spojleruję na maksa bez najmniejszych skrupułów - nie mówcie, że nie ostrzegałam] Na przykład kochanek Sabine - ginekolog Trevor McAdams. Niby kobieta miała opuścić męża właśnie dla doktora McAdamsa, którego poznała rok przed opisywanymi zdarzeniami, gdy pokazywała mu przeznaczony na sprzedaż dom (Sabine jest agentką nieruchomości). Ale kto wie, może pan doktor - z pozoru sympatyczny i wrażliwy gość jest tak naprawdę sadystą i zamiast być dla Sabine nadzieją na nowe życie okazuje się jej największym wrogiem? Pytania się mnożą…

Aż do jednego, najsłabszego w powieści momentu, od którego zaczęłam kombinować na własną rękę i w końcu wykombinowałam o co chodzi, co sprawiło, że koniec w ogóle mnie nie zaskoczył.
Teraz już naprawdę przestańcie czytać! Teraz bowiem was naprowadzę na rozwiązanie zagadki.
W pewnym momencie wiadomość o poszukiwaniu Sabine Hardison dostaje się do mediów a jej portret jest publikowany w ogólnym paśmie na krajowym, nie lokalnym, kanale.
Beth, która jest już daleko od Pine Bluff widzi ten materiał. Widzi go też jej koleżanka Martina z nowej pracy w Kościele Dwunastu Apostołów Jezusa Chrystusa. I… nic. No właśnie! Rozumiem, że Beth zmieniła kolor włosów i fryzurę, zrobiła makijaż, ale przecież - na miły Bóg! - nie miała ze sobą narzędzi używanych przez charakteryzatorów w filmach! Jak w takim razie mogła zostać nierozpoznana przez Martinę? Tak pomyślałam i zapytałam sama siebie: a jeśli Beth to nie Sabine? Jeśli pomimo moich ostrzeżeń doszliście aż tutaj i teraz już też myślicie „a jeśli Beth to nie Sabine” to dołożę wam gwóźdź do trumny sugestią, która już zupełnie odbierze wam radość z niespodzianki szykowanej przez autorkę - sprawdźcie, który z męskich bohaterów jeszcze został opuszczony przez żonę! Bo okazuje się, że nie tylko Jeffrey…

No! To teraz, z popsutą już trochę przeze mnie przyjemnością z czytania, rozumiecie jak się poczułam, kiedy Kimberly Belle zepsuła ją mnie. I dlatego, przez ten jeden, jedyny moment w fabule oceniam książkę niżej, niż w sumie jest ona warta.
Ale przeczytać polecam. No chyba, że już i tak sami rozpracowaliście, kto tu może być kim. Wtedy porzućcie „Idealną żonę” bez żalu, bo w zasadzie jej głównym pozytywem z założenia powinno być końcowe zaskoczenie czytelnika. A tak, to tylko 6/10.
Mg

Chcecie wypożyczyć? Sprawdźcie dostępność w KBP.
Źródło: http://www.wydawnictwofilia.pl/Ksiazka/456
Belle, Kimberly: Idealna żona. - Poznań : Wydawnictwo Filia, 2020.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz