Być rodziną
https://polona.pl/item/nowy-i-ulepszony-sposob-plukania-bielizny-metoda-wynaleziona-przez-praktyczne,MTM0MzM0NDk/0/#info:metadata |
Zaczęłam czytać, jak należy – od pierwszego tomu. Wiosną
2017 r. wydawnictwo Prószyński Media wydało pierwszą część trylogii Kristiny
Sandberg pt. „Urodzić dziecko”. Nie wiedziałam, kim jest autorka, nie słyszałam nic
o powieści, choć wydawca zapewniał, że przyniosła jej ona olbrzymi
rozgłos, a do wypożyczenia przekonała mnie… okładka. Uśmiecha się z niej trochę zalotnie, trochę nieśmiało dziewczyna z reklamy idealnego życia.
Kojarzycie amerykańskie reklamy z lat pięćdziesiątych – jedzenie w puszkach,
pasty do podłogi, płyny do mycia szyb? Nieskazitelnie wyglądające housewives?
Boginie domowego ogniska, realizujące się w pełni dbaniem o dom, męża
i dzieci? To wiecie, o czym mówię.
I ta okładka, odwołująca się do
marzeń o idealnym życiu, okazała się w zasadzie rewelacyjnym
streszczeniem treści. Bo Maj o takim marzy. Wydaje się, że uda jej się
to marzenie zrealizować, kiedy wychodzi za mąż za starszego od siebie Tomasa.
Pomińmy fakt, że Maj i Tomas pobierają się, bo spodziewają się dziecka,
nie mówmy o tym, że Maj nie kocha swojego męża, przemilczmy, że nie jest
akceptowana przez rodzinę męża (pewnie uważają, że złapała Tomasa „na dziecko”,
bo chce dobrać się do jego pieniędzy… kto czytał, ten wie, że to nieprawda –
Maj zaplątała się w całą tę sytuację z małżeństwem i macierzyństwem
jeszcze bardziej, niż Tomas). Ale przecież podobno za każde marzenie trzeba
zapłacić. Najczęściej prozą życia. I tu przechodzimy do drugiego tomu trylogii
Sandberg – „Być rodziną”.
Tomas uczęszcza na terapię, Maj wychowuje Anitę, wybucha
wojna, Tomas idzie do wojska, Maj zmaga się z problemami reglamentowanej
żywności, Maj rodzi syna – Lassego, starsza pani umiera, Tomas kupuje większe
mieszkanie, dzieci rosną i idą do szkoły, firma Berglundów zaczyna mieć
kłopoty, Tomas zabiera Maj i dzieci na wakacje, Tomas wraca do picia, Maj
zastanawia się, co podać gościom na uroczystą kolację, Maj sprząta, Maj dostaje
okres i plami krwią swoją wizytową suknię, Maj gotuje, Maj jedzie na
pogrzeb ojca, Maj jedzie na ślub brata, Maj pali papierosy, Maj nalewa sobie
kieliszek tak, by Tomas tego nie widział i zastanawia się, czy jest tym
samym nielojalna wobec męża, Maj nie dogaduje się z Anitą, Maj nigdy nie
chwali córki, Maj woli Lassego, choć nigdy się do tego nie przyzna nawet przed
samą sobą…
To tyle, jeśli chodzi o fabułę. Czytałam „Być rodziną”
bardzo długo, parę miesięcy. Odkładałam ją na półkę i wracałam do niej. W
pewnym momencie pomyślałam, że traktuję Maj, jak krewną, która mnie irytuje,
nad której postępowaniem i postawą kiwam głową z niesmakiem, którą
obgaduję bez drgnienia powieki, bo przecież kto to widział, żeby tak traktować dziecko, tak się odezwać, tak
się zachować. I tak samo, jak w przypadku krewnej, kiedy się jej za długo
nie ogląda, to czegoś w końcu zaczyna brakować… Tematu do plotek? Być
może. Poczucia, że jednak ja jestem lepsza? A może tego, że „kuzynka” Maj
pokazuje, że idealne życie nie istnieje. Że reklama to reklama, ale czasem,
choćbyśmy nie wiem jak się zabezpieczały, musimy ewakuować się z eleganckiego
przyjęcia z bardzo mało elegancką krwawą plamą na sukience, że choć byśmy
myślały o sobie jak o najlepiej wychowanej osobie, wypijemy
o jeden kieliszek za dużo i chlapniemy coś głupiego, za co na drugi
dzień musimy się wstydzić przed znajomymi. Że chcemy być miłe dla swoich
ukochanych najbliższych, ale czasami niesamowicie nas oni irytują, że nie
jesteśmy w stosunku do nich sprawiedliwe, że wyżywamy się na nich za własne
niepowodzenia. Że wietrzymy czasem podstępy i za fasadą uśmiechów ludzi na ulicy doszukujemy się obgadywania i niepochlebnych komentarzy…
Podobno niektórzy zwracają w powieściach Sandberg uwagę
na wspaniale oddane tło historyczne. Ale mnie ono w ogóle nie obchodziło.
Całą swoją uwagę skupiałam na „kuzynce” Maj, rozpaczliwie dążącej do
doskonałości, która nieustannie się jej wymyka, powodując tym samym narastającą
frustrację. I cały czas myślałam o współczesnych kobietach. Tych, które
zamieszczają na Instagramie zdjęcia cudownych wnętrz, uśmiechniętych dzieci,
wysprzątanych na błysk łazienek, w których płoną ciepłym płomieniem
zapachowe świece, mające uprzyjemniać kąpiel w pianie. Tych, które
uprawiając niewątpliwie jakieś dziwne zakrzywienia czasoprzestrzeni są w pracy,
a po pracy prasują, gotują i jeszcze mają czas, żeby zadbać o siebie.
Tych, które chciałyby żyć w reklamie… Niech „kuzynka” Maj im uprzytomni,
że dążenie do tego budzi poczucie olbrzymiej frustracji, bo w reklamie nie
da się zamieszkać.
To jedna strona medalu. Jest jeszcze druga. Pisałam już, że
czytałam być rodziną przez dość długi czas. W tym samym czasie wpadło mi
w ręce jeszcze wiele innych książek, w tym kilka poradników
psychologicznych z mnóstwem dobrych rad dla kobiet. Rad w stylu –
możesz wszystko, ale nic nie musisz, bądź kim chcesz, albo nie bądź, twoje
ciało może więcej, ty możesz i w ogóle masz prawo żądać od Kosmosu
niewyobrażalnego dobrobytu, a od mężczyzny wielokrotnego orgazmu… I gdy to
czytałam, to też myślałam o Maj. Bo ona od samego początku wiedziała, że
nie może wszystkiego. Że jednak trzeba
grać takimi kartami, jakie dał los. Że wpakowała się w małżeństwo
z Tomasem, więc musi wziąć w pakiecie jego alkoholizm, że nie poradzi
sobie sama w dwójką dzieci, że kiedy są głodne, to trzeba im dać jeść,
a kiedy zrobiły kupę, to trzeba im zmienić pieluchę, że na niektóre
rozmowy jest za mało wykształcona, że w niektórych sytuacjach brakuje jej
obycia. Bo kuzynka Maj była jednak bardzo mądra i znała własne granice.
A swoją stroną – Maj o czytaniu (pewnie również
poradników) mówi coś, co molom książkowym zafunduje gęsią skórkę i zimny
prysznic:
Czy to nie dziwne z tymi książkami? Że można się w nich tak całkowicie zatopić – w porównaniu z nimi rzeczywistość zawsze będzie mniej… ciekawa? Nie, to nie tak. Ale czy człowiek nie powinien przede wszystkim nauczyć się radzić sobie w życiu? Nie w tym z książek, tylko tym prawdziwym, które jest na zewnątrz. [s. 285-286]
Czekam z niecierpliwością na trzeci tom - „Przetrwać za
wszelką cenę”. Przeczytam na pewno i z dużym prawdopodobieństwem mogę
stwierdzić, że ocenię równie wysoko, jak dwa poprzednie. Ale jak inaczej można
ocenić prawdziwe życie kuzynki Maj?
Mg
Chcecie wypożyczyć? Sprawdźcie dostępność w KBP.
Żródło: https://www.proszynski.pl/Byc_rodzina-p-34781-.html |
Sandberg, Kristina: Być rodziną. - Warszawa : Prószyński Media, 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz