27 listopada 2018

Plama na sukience

Być rodziną
https://polona.pl/item/nowy-i-ulepszony-sposob-plukania-bielizny-metoda-wynaleziona-przez-praktyczne,MTM0MzM0NDk/0/#info:metadata
Zaczęłam czytać, jak należy – od pierwszego tomu. Wiosną 2017 r. wydawnictwo Prószyński Media wydało pierwszą część trylogii Kristiny Sandberg pt. „Urodzić dziecko”. Nie wiedziałam, kim jest autorka, nie słyszałam nic o powieści, choć wydawca zapewniał, że przyniosła jej ona olbrzymi rozgłos, a do wypożyczenia przekonała mnie… okładka. Uśmiecha się z niej trochę zalotnie, trochę nieśmiało dziewczyna z reklamy idealnego życia. Kojarzycie amerykańskie reklamy z lat pięćdziesiątych – jedzenie w puszkach, pasty do podłogi, płyny do mycia szyb? Nieskazitelnie wyglądające housewives? Boginie domowego ogniska, realizujące się w pełni dbaniem o dom, męża i dzieci? To wiecie, o czym mówię.

I ta okładka, odwołująca się do marzeń o idealnym życiu, okazała się w zasadzie rewelacyjnym streszczeniem treści. Bo Maj o takim marzy. Wydaje się, że uda jej się to marzenie zrealizować, kiedy wychodzi za mąż za starszego od siebie Tomasa. Pomińmy fakt, że Maj i Tomas pobierają się, bo spodziewają się dziecka, nie mówmy o tym, że Maj nie kocha swojego męża, przemilczmy, że nie jest akceptowana przez rodzinę męża (pewnie uważają, że złapała Tomasa „na dziecko”, bo chce dobrać się do jego pieniędzy… kto czytał, ten wie, że to nieprawda – Maj zaplątała się w całą tę sytuację z małżeństwem i macierzyństwem jeszcze bardziej, niż Tomas). Ale przecież podobno za każde marzenie trzeba zapłacić. Najczęściej prozą życia. I tu przechodzimy do drugiego tomu trylogii Sandberg – „Być rodziną”.

Tomas uczęszcza na terapię, Maj wychowuje Anitę, wybucha wojna, Tomas idzie do wojska, Maj zmaga się z problemami reglamentowanej żywności, Maj rodzi syna – Lassego, starsza pani umiera, Tomas kupuje większe mieszkanie, dzieci rosną i idą do szkoły, firma Berglundów zaczyna mieć kłopoty, Tomas zabiera Maj i dzieci na wakacje, Tomas wraca do picia, Maj zastanawia się, co podać gościom na uroczystą kolację, Maj sprząta, Maj dostaje okres i plami krwią swoją wizytową suknię, Maj gotuje, Maj jedzie na pogrzeb ojca, Maj jedzie na ślub brata, Maj pali papierosy, Maj nalewa sobie kieliszek tak, by Tomas tego nie widział i zastanawia się, czy jest tym samym nielojalna wobec męża, Maj nie dogaduje się z Anitą, Maj nigdy nie chwali córki, Maj woli Lassego, choć nigdy się do tego nie przyzna nawet przed samą sobą…

To tyle, jeśli chodzi o fabułę. Czytałam „Być rodziną” bardzo długo, parę miesięcy. Odkładałam ją na półkę i wracałam do niej. W pewnym momencie pomyślałam, że traktuję Maj, jak krewną, która mnie irytuje, nad której postępowaniem i postawą kiwam głową z niesmakiem, którą obgaduję bez drgnienia powieki, bo przecież kto to widział, żeby  tak traktować dziecko, tak się odezwać, tak się zachować. I tak samo, jak w przypadku krewnej, kiedy się jej za długo nie ogląda, to czegoś w końcu zaczyna brakować… Tematu do plotek? Być może. Poczucia, że jednak ja jestem lepsza? A może tego, że „kuzynka” Maj pokazuje, że idealne życie nie istnieje. Że reklama to reklama, ale czasem, choćbyśmy nie wiem jak się zabezpieczały, musimy ewakuować się z eleganckiego przyjęcia z bardzo mało elegancką krwawą plamą na sukience, że choć byśmy myślały o sobie jak o najlepiej wychowanej osobie, wypijemy o jeden kieliszek za dużo i chlapniemy coś głupiego, za co na drugi dzień musimy się wstydzić przed znajomymi. Że chcemy być miłe dla swoich ukochanych najbliższych, ale czasami niesamowicie nas oni irytują, że nie jesteśmy w stosunku do nich sprawiedliwe, że wyżywamy się na nich za własne niepowodzenia. Że wietrzymy czasem podstępy i za fasadą uśmiechów ludzi na ulicy doszukujemy się obgadywania i niepochlebnych komentarzy…

Podobno niektórzy zwracają w powieściach Sandberg uwagę na wspaniale oddane tło historyczne. Ale mnie ono w ogóle nie obchodziło. Całą swoją uwagę skupiałam na „kuzynce” Maj, rozpaczliwie dążącej do doskonałości, która nieustannie się jej wymyka, powodując tym samym narastającą frustrację. I cały czas myślałam o współczesnych kobietach. Tych, które zamieszczają na Instagramie zdjęcia cudownych wnętrz, uśmiechniętych dzieci, wysprzątanych na błysk łazienek, w których płoną ciepłym płomieniem zapachowe świece, mające uprzyjemniać kąpiel w pianie. Tych, które uprawiając niewątpliwie jakieś dziwne zakrzywienia czasoprzestrzeni są w pracy, a po pracy prasują, gotują i jeszcze mają czas, żeby zadbać o siebie. Tych, które chciałyby żyć w reklamie… Niech „kuzynka” Maj im uprzytomni, że dążenie do tego budzi poczucie olbrzymiej frustracji, bo w reklamie nie da się zamieszkać.

To jedna strona medalu. Jest jeszcze druga. Pisałam już, że czytałam być rodziną przez dość długi czas. W tym samym czasie wpadło mi w ręce jeszcze wiele innych książek, w tym kilka poradników psychologicznych z mnóstwem dobrych rad dla kobiet. Rad w stylu – możesz wszystko, ale nic nie musisz, bądź kim chcesz, albo nie bądź, twoje ciało może więcej, ty możesz i w ogóle masz prawo żądać od Kosmosu niewyobrażalnego dobrobytu, a od mężczyzny wielokrotnego orgazmu… I gdy to czytałam, to też myślałam o Maj. Bo ona od samego początku wiedziała, że nie może wszystkiego.  Że jednak trzeba grać takimi kartami, jakie dał los. Że wpakowała się w małżeństwo z Tomasem, więc musi wziąć w pakiecie jego alkoholizm, że nie poradzi sobie sama w dwójką dzieci, że kiedy są głodne, to trzeba im dać jeść, a kiedy zrobiły kupę, to trzeba im zmienić pieluchę, że na niektóre rozmowy jest za mało wykształcona, że w niektórych sytuacjach brakuje jej obycia. Bo kuzynka Maj była jednak bardzo mądra i znała własne granice.

A swoją stroną – Maj o czytaniu (pewnie również poradników) mówi coś, co molom książkowym zafunduje gęsią skórkę i zimny prysznic:
Czy to nie dziwne z tymi książkami? Że można się w nich tak całkowicie zatopić – w porównaniu z nimi rzeczywistość zawsze będzie mniej… ciekawa? Nie, to nie tak. Ale czy człowiek nie powinien przede wszystkim nauczyć się radzić sobie w życiu? Nie w tym z książek, tylko tym prawdziwym, które jest na zewnątrz. [s. 285-286]
Czekam z niecierpliwością na trzeci tom - „Przetrwać za wszelką cenę”. Przeczytam na pewno i z dużym prawdopodobieństwem mogę stwierdzić, że ocenię równie wysoko, jak dwa poprzednie. Ale jak inaczej można ocenić prawdziwe życie kuzynki Maj?
Mg

Chcecie wypożyczyć? Sprawdźcie dostępność w KBP.

Żródło: https://www.proszynski.pl/Byc_rodzina-p-34781-.html
Sandberg, Kristina: Być rodziną. - Warszawa : Prószyński Media, 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz