Hashtag
Źródło: https://polona.pl/item/roma-cappella-sistina-scuola-d-atene-raffaello,MTU1MjM5MzQ/0/#info:metadata |
O bestsellerowych thrillerach Remigiusza Mroza oczywiście słyszałam. Sprawdzałam w naszym katalogu, jak ustawiają się na nie kolejki oczekujących czytelników. Ale ich nie czytałam. Pierwszą książką Mroza, którą wypożyczyłam, była „Czarna Madonna”. I na baaardzo długi czas została książką pierwszą i ostatnią. Bo nie skończyłam jej czytać i po jakichś dwóch miesiącach męczarni, kiedy doczytywałam po jednym rozdziale czekając na to, że akcja się rozwinie – poddałam się i oddałam bez żalu.
Ale, ponieważ uważam, że każdy zasługuje na drugą szansę,
postanowiłam dać ją również Remigiuszowi. I sięgnęłam po „Hashtag”.
Powiem tak: zaczęłam i skończyłam w jeden weekend
(więc już było lepiej niż w przypadku „Czarnej Madonny”). Pomysł wydawał
się dobry. Tesa, główna bohaterka, dostaje przesyłkę, która odsyła ją do konta
na Twitterze. Konto należy do zaginionej przed kilku laty Patrycji Sporniak
a jej wpis, dodany obecnie, zawiera
hashtag #apsyda. Tesa zaczyna śledzić hashtag i wkrótce trafia na profile
innych zaginionych osób. Swoje odkrycia konsultuje z mężem Igorem i znajomym
– Krystianem Strachowskim. Strachowski, nazywany przez przyjaciół Strachem, był
kiedyś wykładowcą Tesy i tych dwoje łączył w przeszłości romans.
Skracając nieco rozciągnięty bardzo wątek: Igor znika, a Tesa usiłuje
rozwiązać zagadkę, kontaktując się ze Strachem i z nim właśnie prowadząc
swoiste śledztwo. Czytelnik, który nie tylko ma dostęp do prowadzonej na
bieżąco relacji Tesy, lecz również retrospekcji w wydaniu Strachowskiego,
szybko zauważa, że po pierwsze – dziewczyna wydaje się nie pamiętać wielu
istotnych wydarzeń ze swojej przeszłości, i po drugie – Strach miał
kontakt ze wszystkimi osobami, które zaginęły na przestrzeni kilku ostatnich
lat, a teraz wysyłają tweety z #apsydą.
Dość szybko autor sugeruje nam, że kłopoty z pamięcią
Tesy są związane z zaburzeniem zwanym fugą dysocjacyjną. Niestety, zamiast
pociągnąć ten wątek, Mróz ledwie go sygnalizuje, jakby chciał powiedzieć: „a
jeśli dalej nie wiecie o co chodzi, to sobie doczytajcie”. I to nawet
jeszcze byłoby wybaczalne, gdyby nie fakt, że inne zagadnienia, a to
architektoniczne (apsyda), a to ekonomiczne (Tesa i Strach związani
byli z Akademią Leona Koźmińskiego), a to filozoficzne (platońska
koncepcja jaskini), omawia bardzo szczegółowo. Tylko nie bardzo wiadomo, po co,
skoro #apsyda okazuje się nie mieć nic wspólnego z architekturą, koncepcje
Druckera, Taylora, Fayola i innych, wkrótce zlały mi się w jedno (tym
bardziej, że – co oczywiste – były przywołane w formie skróconej), a Platon
w ogóle rozłożył mnie na łopatki. Jakby wszyscy bohaterowie Mroza
interesowali się wszystkim i byli fachowcami w tysiącu dziedzin,
a czytelnik musiał za nimi nadążać.
Po drugie, Mróz bardzo szybko naprowadza czytelnika na trop,
że to Krystian Strachowski jest w jakiś sposób zamieszany w zaginięcia
i stanowi dla Tesy zagrożenie. Ale potem nic się z tym nie dzieje.
Poczucie niebezpieczeństwa nie narasta, napięcie utrzymuje się przez większą
część książki na tym samym poziomie. Po kilkudziesięciu stronach takiej flauty
miałam ochotę powiedzieć: „Krystianie, zabij ją już i będziemy mieli
spokój”.
Po trzecie, język. Dialogi. Te wszystkie zwroty Tesy do
Krystiana w wołaczu: „Strachu”. Te dość nieprawdopodobne popisy
erudycyjne, na jakie bohaterowie mają ochotę zwłaszcza wtedy, gdy coś się
dzieje… No, nie wiem. Ja tak nie mówię, moi znajomi tak nie mówią, bohaterowie
książek, które czytam, tak nie mówią. Naprawdę wydaje mi się, że kobieta, która
podejrzewa, że jej mąż zginął, nie analizuje antycznych koncepcji
filozoficznych.
Po czwarte, nie dokończony wątek. Ten z fugą dysocjacyjną.
I ten z rodzicami Tesy. Podejrzewa, że nie jest ich córką (choć też nie
wiadomo, jak miałoby to wiązać się z działaniami szaleńca, który
prześladuje Tesę), i… nic. No, chyba, że Mróz zamierza kontynuować jej wątek
w innych powieściach… Ale ja chyba ich nie będę czytać…
Nie będę chwalić zakończenia. Jest zaskakujące i wpisuje
się w dobry pomysł na fabułę. Ale tak naprawdę dotarłam do niego tak
umęczona, że moją jedyną reakcją było: „O! Nie spodziewałam się! No, dobra…”
W zasadzie nie wiem, jak mam ocenić „Hashtag”. Widzę w nim
wiele niedociągnięć, zmarnowany potencjał, ale jednak potencjał… Powiem więc
tak. Remigiusz Mróz wykorzystał drugą szansę, którą mu dałam, i nieco
poprawił moją opinię o nim. Ale na tym chyba zakończę moją znajomość
z tym panem i to bez jakiegoś większego żalu. Bo cały czas
podejrzewam, że gdybym dała mu trzecią szansę, rozczarowałabym się
definitywnie. A po co? Wolę myśleć, że pisze dobre książki, tylko ja po prostu
ich nie czytam.
Mg
Chcecie wypożyczyć? Sprawdźcie dostępność w KBP.
Źródło: http://czwartastrona.pl/ksiazki/hashtag/ |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz