10 września 2019

O drylowaniu owoców i... fabuł

Pestki
Źródło: https://polona.pl/item/sliwki-wysypujace-sie-z-koszyka,Nzk1NTU1Mzg/0/#info:metadata
Dawno, dawno temu… przeczytałam „Pestkę” Anki Kowalskiej. Po tym pierwszym razie wracałam do tej powieści wielokrotnie, za każdym razem odnajdując w niej ważne, jednakowoż gorzkie przesłanie - bądź wierny sobie, ale i bądź gotowy za tę wierność zapłacić. Oczywiście, Anka Kowalska nie przedstawiała tego przesłania w tak oczywistej formie. Bo w późnych latach 90-tych, kiedy „Pestkę” (wydaną pierwszy raz w 1964 r.) czytałam, nikt jeszcze nie pisał powieści z przesłaniami podanymi ex cathedra. Nie to, co teraz… „Pestkę” przypomniałam sobie, gdy w moje ręce wpadły „Pestki” Anny Ciarkowskiej. Jednak na tytule podobieństwa między dwoma powieściami w zasadzie się kończą. Bo tę drugą, nowszą powieść, zaliczam do literatury rozwojowej (nie wiem, czy taki gatunek już istnieje, czy tylko ja go tak nazywam dla swoich potrzeb), i - jak to w literaturze rozwojowej bywa - tu niektóre przesłania podane są właśnie wprost.

Czy to dobrze? Czy to źle? Pewnie ile osób, tyle odpowiedzi. Zresztą literatura rozwojowa literaturze rozwojowej nierówna. Na tle psychologicznych bełkotów, w których Kosmos sprzyja na każdym kroku i trzeba myśleć pozytywnie, aby przyciągnąć do siebie szczęście, „Pestki” nie wypadają najgorzej. Wypadają nawet całkiem nieźle, bo nie dotykają nawet niczego w klimatach afirmacji ale raczej zatrzymują się na przekonaniach. Co nie zmienia faktu, że dla mnie jednak rezygnują z fabuły na rzecz zapisu rozwoju osobistego wbrew mamie i babci, wbrew mężczyznom, i relacji z frontu walk z tymi osobami i sączonymi przez nie do ucha opiniami i przekonaniami właśnie, które szybko zamieniają się w truciznę…

Oczywiście, w powieści Anny Ciarkowskiej, moje streszczone tu pobieżnie dylematy głównej bohaterki są rozbudowane i opisane w przejmujący sposób. Język to zresztą bardzo mocna strona tej powieści. Oddaje w pełni to, co dzieje się w duszy narratorki. A dzieją się rzeczy straszne, zmierzające do smutnego finału.

Od drobnych pouczeń. Od dobrych rad. Przez opinie. Przez przekonania. Przez mądrości życiowe. Do ocen. Do wpływu. Do niezadowolenia. Do złości. Do tego, że bohaterka w którymś momencie zaczyna sobie wyobrażać, co by było, gdyby jej nie było. I w końcu postanawia to sprawdzić.

Dlaczego więc zaliczyłam “Pestki” do powieści rozwojowej? Bo autorka już we wstępie kieruje do nas przesłanie, które ma nam ustawić lekturę. Jakby się bała, że może nie zwrócilibyśmy uwagi:
Świat składa się ze słów, które do mnie powiedzieliście. [...] Wyobraźcie sobie, że każde słowo ma swój ciężar. Ile waży to, co do mnie dziś powiedzieliście? [s.5]
Otóż, zwracamy… Bo faktycznie problem podjęty przez Ciarkowską jest ważny i trzeba stale przypominać sobie i innym, że słowa jednak budują świat - nasz i innych. Dobre i mądre - budują dobry i mądry. Byle jakie i nerwowe - byle jaki i nerwowy. I tu naprawdę wielki plus za to, że taki jednak temat powieści. Niby niewinny, a przecież, jak się tak lepiej zastanowić, to poważny. Zresztą, Ciarkowska zastosowała bardzo ciekawy zabieg kompozycyjny: każdy rozdział zaczyna się od słów skierowanych do głównej bohaterki. I gdy zobaczymy to zestawienie w spisie treści, to faktycznie włos się na głowie troszkę jeży, czym nas karmiono i czym my karmimy nasze dzieci biorąc udział w tej międzypokoleniowej sztafecie:
jesteś na to za duża, jesteś jeszcze dzieckiem, podziękuj ładnie, taka duża panna, a tak się zachowuje!, ludzie patrzą, ale byłby wstyd, nie jesteś pępkiem świata, jesteś głupia, przesadzasz, nie płacz... itd.

Jednak ten plus nie jest większy niż minus „Pestek” i innych współczesnych powieścio-pamiętników psychologiczno-rozwojowych. Brakuje mi w nich obudowania problemu w fabułę, w historię, na tyle fascynującą, żeby autor mógł w niej ukryć przesłania, myśli, żeby czytelnik mógł je sobie wyłuskać i zinterpretować po swojemu. Czyli tego, co dawniej znajdowało się w powieściach takich, jak „Pestka” Anki Kowalskiej…

Reasumując, nie jest źle. Nie jest też jakoś szczególnie dobrze. Wychodzi więc na zero. Można przeczytać (w końcu ja przeczytałam, całkiem szybko, bo „Pestki” to nie jest duża objętościowo książka, w dodatku dobrze językowo napisana). Ale jak ktoś nie przeczyta, to też w sumie nie ma co płakać…
Mg

Chcecie przeczytać? Sprawdźcie dostępność w KBP.

Źródło: https://www.otwarte.eu/book/pestki
Ciarkowska, Anna: Pestki. - Kraków : Wydawnictwo Otwarte, 2019.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz