31 grudnia 2019

Bajka o dwóch braciach

Kult
Źródło: https://polona.pl/item/chlopcy,ODI5MTgxNTI/0/#info:metadata
Choć fantastykę czytam od lat i w większości przypadków podziwiam jej autorów za zdolność do konstruowania skomplikowanych światów, misternych fabuł i zapadających w pamięć bohaterów, to jednak uważam, że niektórym z nich (autorów nie bohaterów) na dobre wyszedł odwrót od fantastyki w kierunku innych gatunków. Na poparcie tej tezy podaję dwa według mnie sztandarowe przykłady. Pierwszym jest Anna Kańtoch, drugim Łukasz Orbitowski.
Orbitowski ⹂Inną duszą” (2015) obrał ścieżkę fabularyzowanego dokumentu, którą podąża w najnowszej swojej powieści - ⹂Kulcie”. Ja zdecydowanie jestem typem, który skłania się raczej w stronę fabularyzowania niż dokumentu, dlatego z niejakim dystansem i mieszanymi uczuciami brałam się do czytania ⹂Kultu”. Dystans odpadł gdzieś po drodze, mieszane uczucia jednak pozostały...

⹂Kult” oparty jest na autentycznych wydarzeniach, które miały miejsce w Oławie w czerwcu 1983 roku. Na terenie ogródków działkowych objawiła się tam Kazimierzowi Domańskiemu Matka Boska. Objawieniom towarzyszyły uzdrowienia dokonywane przez Domańskiego oraz orędzia głoszone Oławie i Polsce. Tyle fakty. Teraz fabuła. W książce Orbitowskiego nie ma Kazimierza Domańskiego, jest Henio Hausner. Sympatyczny rencista, mieszkający z bratem Zbyszkiem, oławskim fryzjerem męskim i jego rodziną, nieco powolny, niezbyt bystry, znajdujący pocieszenie w modlitwie i działkowaniu. Jemu to w altance objawia się Matka Boska, uzdrawia go i przekazuje dar uzdrawiania innych. Wkrótce na ogródkach działkowych robi się tłoczno, do Henia zjeżdżają chorzy z całej Polski ku niezadowoleniu miejscowych władz i księży. Traf chce, że i Waldek - sekretarz komitetu powiatowego i Romek - ksiądz wikary są przyjaciółmi z dzieciństwa Zbyszka Hausnera. Mamy więc do czynienia z systemem powiązań, prywatnych sympatii i antypatii. Mamy wreszcie reflektor skierowany na drugiego z bohaterów powieści - Zbyszka właśnie.


Bo to Zbyszek opowiada o cudzie na działkach i o swoim bracie. A ponieważ to on jest narratorem historii nagrywanej w 1997 roku przez dziennikarza Łukasza, to oczywiście opowiada również o sobie, o swoim podejściu do religii i polityki, swojej miłości do Henia - młodszego brata, którym Zbyszek w sumie nigdy nie przestał się opiekować, swojej rodzinie - żonie Danusi i dwóch synach, swojej słabości do tak zwanych ⹂spraw” - skoków w bok, swoim uwikłaniu w zmierzające do zniszczenia Henia, a przynajmniej powstrzymanie jego działalności, kontakty z milicją, wreszcie o utracie - Henia, Danusi, synów, całego stabilnego życia…

Zabieg fabularny, w którym to właśnie Zbyszek z dystansu czasowego opowiada o Heniu i doświadczanych przez niego objawieniach jest zdecydowanie najlepszym, co Orbitowski mógł zrobić konstruując swoją powieść. Pozwala nam złapać dystans, skupić się na tym, co możemy zobaczyć i usłyszeć, a nie na tym, co trzeba przyjąć (bądź nie) na wiarę, czyli na samych objawieniach, Matce Boskiej, która uzdrowiła Henia, pozwoliła mu uzdrawiać innych (przez nic innego tylko chwytanie ich za żuchwę…), kazała sobie wybudować sanktuarium z domem pielgrzyma, ba! nawet dała nagrać swój głos na taśmę magnetofonową. Gdyby Orbitowski Henia uczynił narratorem, musielibyśmy uwierzyć, że objawienia oławskie były autentyczne. Ponieważ jest nim Zbyszek, możemy poprzestać na tym, jak on sam traktuje autentyczność tego, o czym mówi Henio - wierzę, że mój brat jest przekonany o tym, że spotyka się z Matką Boską.
Orbitowski, każąc mówić Zbyszkowi, wskrzesza też gatunek, którego wciąż jeszcze mało we współczesnej literaturze, a mianowicie gawędę. Taką opowieść, która meandruje i kluczy, pączkuje w opowieści poboczne, zapuszcza się w wąskie ścieżki, z których często już nie widać głównego traktu, ale za to z których roztaczają się zapierające dech widoki. Bo w tej Zbyszkowej wypowiedzi momentami środek ciężkości zostaje przesunięty z Henia na klientów zakładu fryzjerskiego (np. Engelsa), albo wspomnienia z dzieciństwa, w którym chłopcy ⹂pożyczyli sobie” skodę waldkowego ojca i wyruszyli nią na nocną przejażdżkę po Oławie, zresztą jak można się domyślić - opłakaną w skutkach, albo historię miłości i małżeństwa Zbyszka i Danusi, w sumie udanego, które jednak nie powstrzymuje Zbyszka od nawiązywania licznych romansów…

Fantastycznie się te przeróżne, często odbiegające od głównego tematu opowieści czyta. Przynajmniej mnie. Jakby mi Orbitowski przez postać Zbyszka przypominał, że warto jest posłuchać tego, co ludzie mają do opowiedzenia. Bo w każdym, nawet we fryzjerze męskim z małego miasta, tkwi jakaś historia warta wysłuchania.

I to są niewątpliwie duże plusy ⹂Kultu”. Dlaczego więc po lekturze mam mieszane uczucia? Bo zastanawiam się, co we mnie z tej książki zostanie… O ile ⹂Inna dusza” była według mnie studium zła - takiego zwykłego, które mieszka w sąsiedztwie, więc dlatego jest tym bardziej przerażające, o tyle ⹂Kult” może w moim czytelniczym eterze przejść bez echa, podobnie zresztą jak wcześniejsza powieść Orbitowskiego - ⹂Exodus”. Bo na pewno nie zapamiętam tego, co wydawcy i reklamy ⹂Kultu” oświetlają szczególnie mocnym reflektorem: oddania klimatu lat 80-tych. Nie ujęło mnie naszpikowanie opowieści Zbyszka szczegółami, nie zachwyciłam się opisami rozkręcania maryjnego biznesu na oławskich działkach (choć jeśli ktoś lubi logiczne ciągi przyczynowo skutkowe od altanki do sanktuarium, to będzie usatysfakcjonowany). Wydaje mi się, że najważniejsze w ⹂Kulcie” są relacje między Zbyszkiem a Heniem, to poczucie odpowiedzialności za brata, opieka i krzywda, której nie da się naprawić. To we mnie zostanie. Pytanie, czy to wystarczy na długo…
Mg

Chcecie wypożyczyć? Sprawdźcie dostępność w KBP.

Źródło: https://www.swiatksiazki.pl/kult-6517574-ksiazka.html
Orbitowski, Łukasz: Kult. - Warszawa : Świat Książki, 2019.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz