Raj
Źródło: https://polona.pl/item/u-wrot-raju,NzgxMjgyNTc/ |
W wydanej w 2019 roku książce Marty Guzowskiej, znanej przede wszystkim z kryminałów z wątkiem archeologicznym m.in. „Ofiary Polikseny” czy „Głowy Niobe”, jest jak w galerii handlowej - czegóż tu nie ma! Chcesz złodzieja - masz złodzieja. Chcesz dilera narkotyków - proszę bardzo! Śmierć z przedawkowania - służę uprzejmie. Zabójstwo - naturalnie. Do wyboru, do koloru… I, jak na współczesną świątynię konsumpcji przystało, jeszcze mnóstwo gratisów: a to konflikt na linii matka - córka, a to nastolatki ze zlasowanymi mózgami, które funkcjonują w świecie mediów społecznościowych (i tylko tam!), a to menadżer karierowicz, który ignoruje przepisy bezpieczeństwa, byle tylko zarobić pieniądze… Co zostaje po wizycie w tej galerii handlowej zwanej „Rajem”?
Od razu odpowiadam - u mnie przesyt (zupełnie zresztą jak po sporadycznych odwiedzinach w realnych centrach handlowych). Ale choć przesyt przechyla szalę oceny na „nie”, to trzeba Guzowskiej oddać sprawiedliwość - jest w „Raju” coś takiego, co przeraża, przynajmniej mnie. Poczucie zamknięcia w klaustrofobicznej pułapce, w której jesteś zwierzyną na którą ktoś poluje.
Zanim jednak dojdziemy do polowania, Marta Guzowska przedstawi nam wszystkie osoby dramatu: Teresę - psycholożkę zmagającą się z kryzysem wieku średniego i trudami samotnego wychowywania dorastającej córki Doroty. Dorotę, która razem ze swoją przyjaciółką Ce, czyli Cecylią, wybiera się na otwarcie galerii handlowej. Dziewczyna jest pod silnym wpływem „najlepszej przyjaciółki”, która uznaje ją za mało rozgarniętą i często bawi się jej kosztem. Bo Ce to dziewczyna, która wie, co jest trendy. Tu fotka na insta, tu filmik i folołersi sami walą drzwiami i oknami. I w sumie dobrze, że dziewczę robi karierę w mediach społecznościowych, bo w niczym innym by jej nie zrobiło… taki to pustak! Oj, nie polubi jej Jakub - starszy brat kolegi ze szkoły, ciacho po prostu, który wybiera się do galerii, ale bynajmniej nie na zakupy, a raczej na handel. Narkotykami. Jest z nim jego prymitywny i brutalny, dość mało rozgarnięty wspólnik Andriej. Do galerii wybiera się też Rudy. I też nie aby spędzić w niej wolny czas, ale aby pracować. Rudy akurat nie będzie dilował, on będzie kradł. Doskonale wyszkolony w swoim fachu wie, że taki dzień, jak otwarcie centrum handlowego, to prawdziwe żniwa dla złodzieja.
I tylko Jonasz wie, że żadnej z wyżej wymienionych osób nie powinno być na otwarciu galerii Raj. Bo Raj nie powinien zostać otwarty. Budynek jest nieprzygotowany - alarmy niepodłączone, za mało ochroniarzy, niedziałająca sieć komunikacyjna. Ale jednocześnie Jonasz wie, że Raj otwarty zostać musi! Bo terminy! Bo spodziewane zyski. Bo ewentualne straty.
Dlatego wszyscy wymienieni znajdują się w Raju. A potem wypadki gonią lawinowo. Najpierw Dory i Ce nagrywają telefonami moment, w którym Jakub diluje. Później on i Andriej ruszają za dziewczynami w pościg. Później Rudy zapala papierosa w męskiej ubikacji, czym wywołuje alarm pożarowy i panikę na korytarzach galerii. Później tłum ciśnie się przez drzwi, a w budynku zostają: Teresa, Dory i Ce, Rudy, Jakub i Andriej oraz trzech ochroniarzy. Galeria zostaje zamknięta. Zapada noc. Zaczyna się polowanie…
I tu dochodzimy do sytuacji, którą Guzowska zbudowała po mistrzowsku. Bo my - czytelnicy od samego początku wiemy, kto ma jakie intencje. Wiemy, że Jakub nie jest zbrodniarzem i chce tylko odzyskać obciążające go nagranie, wiemy, że Rudy jest w ogóle do rany przyłóż i owszem, może i nas okradnie, ale poza tym bardzo chętnie nam pomoże. Wiemy, że tylko Andriej zdradza objawy psychopatii, więc to jego powinniśmy się bać, ale tak naprawdę boimy się wszystkiego. Bo okazuje się, że to, co w świetle dnia i w tłumie ludzi budzi tylko przyjemne (choć podkreślam - nie dla każdego) skojarzenia: sklepowe półki uginające się od towarów, luksusowe dobra, przyjemne zapachy, relaksująca muzyka, mogą zmienić się w pułapkę bez wyjścia, w labirynt, w którym czyha niebezpieczeństwo, w schowek, który zbyt łatwo odkryć…
Pomysł zamknięcia grupki ludzi na ograniczonej przestrzeni to nie nowość, ale fakt, że Guzowska zdecydowała, że tą przestrzenią będzie galeria handlowa, zasługuje na pochwałę. Podobnie zresztą, o czym już wspominałam, jak budowanie poczucia zagrożenia, konieczności podjęcia przez bohaterów gry w chowanego, z tym, że gdy przegrasz, możesz nie dożyć do rana.
Czegoś jednak w „Raju” mi brakło, a może właśnie odwrotnie - czegoś było za dużo, żebym miała wykrzyknąć głośne „Łał” po przeczytaniu najnowszej powieści Marty Guzowskiej. Bo oprócz tych wszystkich plusów, które dostrzegam, gdy rozbieram „Raj” na czynniki pierwsze, nie zostaje we mnie nic więcej. A przecież w lekturze książki nigdy nie chodzi o to, żeby z księgową dokładnością wyliczyć, co było dobre a co złe, ale żeby się zachwycić (choć trochę). No więc „Raj” mnie właśnie nie zachwycił.
I być może fakt, że dużo w nim było wszystkiego, że opowieści przedstawiane z różnych punktów widzenia (kolejny plus, który jednak nie ratuje całości) były potraktowane jak posty na Facebooku, że zamiast wdzierać się w głąb jednostki poprzestawaliśmy na jej zewnętrzu (niczym na Instagramie) miał swoje znaczenie. Bo przecież Guzowska chciała napisać o naszych dzisiejszych świątyniach konsumpcjonizmu, o ich kapłanach i wyznawcach, więc nie mogła tego zrobić w sposób rozbudowany, wnikliwy, drobiazgowy. Napisała tak, jak dziś czytamy (a czytamy tak, jak oglądamy, śpimy, przyjaźnimy się…) - czyli krótko, z kontentem a nie treścią.
Ale ja nie chcę tak czytać (oglądać, rozmawiać, spać, przyjaźnić się...), dlatego dziękuję jednak za taką narrację, dziękuję za taką rzeczywistość, takie spędzanie wolnego czasu w galeriach handlowych, takich ludzi… I dlatego też jednak dziękuję za „Raj” Guzowskiej.
MgChcecie wypożyczyć? Sprawdźcie dostępność w KBP.
Źródło: https://marginesy.com.pl/sklep/produkt/133203/raj?idcat=0 |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz