9 marca 2021

Być sobą...

Hej, dziewczyno!
Źródło: https://polona.pl/item/kobieta-z-kwitnacymi-galazkami,OTM1MTQ4Mw/
Sięgając po „Hej, dziewczyno!” obawiałam się, że wdepnę w rwący nurt feministycznej propagandy. Bo jakkolwiek feministkom kibicuję tak propagandy nie znoszę. Ale moje lęki okazały się bezpodstawne. W powieści Patrycji Mnich, pełnej kobiet, jest jak najbardziej kobieco ale zdecydowanie nie jest propagandowo, politycznie, doktrynalnie. Nie ma palenia biustonoszy, haseł „kobiety na traktory!”, wymyślania formy żeńskiej dla rzeczownika „kierowca”. Jest wierność sobie. Przekonanie że tradycyjny podział na kobiece i męskie jest okej jeśli jest okej dla nas. A jeśli niekoniecznie z racji bycia kobietą lubię gotować i opiekować się niemowlakami - to nie muszę. Bo jedyne co muszę, to być sobą!

Tak jak sobą jest każda z przedstawicielek rodziny Zaborskich. Babcia Zoya - rzeźbiarka, wracająca we wspomnieniach do przyjaźni z Zofią Stryjeńską i Aliną Szapocznikow. Jej córka - Kamila, właścicielka agencji reklamowej, myśląca o karierze radnej. Jej wnuczki - Matylda, tancerka wychowująca córkę Malinę i Łucja - studentka, która napędzi wydarzenia będące osią fabuły, gdy zacznie spotykać się z Jaśkiem, synem burmistrza. 

Łucja - moja ulubiona bohaterka powieści Mnich (być może dlatego, że to ją poznałam jako pierwszą! też tak macie, że kto pierwszy w książce ten ulubiony?), podobnie jak jej babcia, matka i siostra żyje według swoich zasad. Jasiek wręcz przeciwnie - chyba nawet nie wie czy ma jakieś swoje zasady. Kocha Łucję ale nie do końca radzi sobie z jej nieposkromioną wolnością. Czy więc kocha ją naprawdę? A jaki jest stosunek Łucji do Jaśka? Jak w ogóle można być sobą będąc z kimś innym… Jak przeciwstawić własną wolność mieszczańskiej mentalności (dodam, że jest to mieszczańska mentalność Krakowa, bo Zaborskie mieszkają tam właśnie). Czy można ocalić siebie nie narażając się innym, czy bycie sobą automatycznie oznacza stanięcie w opozycji do reszty świata? 
W idealnej rzeczywistości każdy powinien wyrażać siebie w sposób tak naturalny jak oddycha, bez zastanawiania się jak zostanie to przyjęte przez innych. Ale idealna rzeczywistość nie istnieje a my codziennie dokonujemy setek wyborów, decydując co możemy powiedzieć a co lepiej zachować dla siebie, czy wypada ubrać się tak jak chcemy czy jednak lepiej się dopasować, bo ktoś może oceniać nas na podstawie koloru włosów, zawodu, sytuacji rodzinnej itd. Czy jak burmistrz - to automatycznie stateczny, czy jak artystka - to szalona? 

O tym jest dla mnie „Hej, dziewczyno!”. Nie o feministycznych manifestach i równouprawnieniu, tylko o prawie do samostanowienia bez względu na to, czy żąda go kobieta czy mężczyzna. Bo zanim się podzielimy na płeć - jesteśmy przede wszystkim ludźmi. Różnymi ale tak samo ważnymi. Nie ma czy raczej nie powinno być jakiegoś jednego społecznie akceptowalnego sposobu życia tak długo, jak nie robimy nim krzywdy innym! I tę prawdę warto powtarzać nieustająco. I o tę prawdę warto walczyć! 

„Hej, dziewczyno!”, oprócz istotnego tematu, jest powieścią pełną nawiązań do historii niezwykłych kobiet - autentycznych rewolucjonistek, które odważyły się żyć po swojemu. Oprócz Stryjeńskiej i Szapocznikow jest tu też przytoczona historia Krystyny Skarbek. Tak jakby Patrycja Mnich usiłowała przemycić w fabule kilka autentycznych, dydaktycznych wątków. Jakby chciała powiedzieć czytelnikowi - jeśli dotąd nie słyszeliście o tych kobietach, to zachęcę Was, żebyście poznali ich biografie. Jednym może się to nie spodobać, ja uważam, że zawsze dobrze jest wykorzystywać okazję do opowiedzenia o kimś wyjątkowym. 

Aha. Byłabym zupełnie zapomniała: u Mnich mamy też motyw starzenia się i odbioru społecznego kobiety (Zoya), która nie może pogodzić się z upływającym czasem. Ale też - co to znaczy „pogodzić się”? Przyjąć, że w pewnym wieku czegoś już nie wypada? A kto tak naprawdę o tym decyduje? I mamy jeszcze kult ciała. I w ogóle każdy znajdzie w „Hej, dziewczyno!” coś, co mu się spodoba, co go zaciekawi, zaintryguje albo chociaż zmusi do myślenia i wyrażenia sprzeciwu. Bo oczywiście nie twierdzę, że wszystkim powieść Patrycji Mnich musi się spodobać. Gdybym tak twierdziła, to by znaczyło, że nic z niej nie zrozumiałam 😉
Mg

P.S. A na deser cytat:
Jak się raz zgodzisz na coś, co cię krzywdzi, to przepadasz. Nie ma „tylko ten jeden raz”, to jest raz na zawsze. Raz przymkniesz oko na zdradę, raz udasz, że to twoja wina, że to ty zrobiłaś źle, choć to wcale nie ty, i już na zawsze mogiła. Na zawsze przegrana. Zgodzić się to być współwinną. [s. 70]
Chcecie wypożyczyć? Sprawdźcie dostępność w KBP.
Źródło: http://papierowymotyl.pl/search/hej%2C+dziewczyno
Mnich, Patrycja: Hej, dziewczyno!. - Warszawa : Papierowy Motyl, 2019.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz