23 lutego 2021

Zupełnie inna wojna

Horyzont
Źródło: https://polona.pl/item/leszek-jedzie-na-podole-opowiadanie-o-jaszczurkach-wezach-i-zolwiach-krajowych,ODk3Njc0MzA/54/#item
Powiedzieć, że „Horyzont”, powieść Jakuba Małeckiego wydana w 2019 r., kiedy nazwisko autora już było marką na polskim rynku wydawniczym, mi się podobał - to nic nie powiedzieć. Moja relacja z tą książką jest bowiem dużo bardziej złożona niż proste: lubię - nie lubię. Przede wszystkim dlatego, że czytałam ją niejako niechronologicznie, na końcu, już po przeczytaniu bestsellerowego „Saturnina”. I mając w pamięci świeże wrażenia z lektury „Saturnina” właśnie (o którym opowiadałam w 15 odcinku vloga „MAGiEL książkowy” - możecie go zobaczyć TUTAJ) i wspominając moją ulubioną „Rdzę” spodziewałam się, że i w „Horyzoncie” zetknę się z dwoma pokoleniami: dziadków i wnuków i będę mierzyć się z traumą wojenną. I z jednej strony dostałam to, czego się spodziewałam, a z drugiej…

A z drugiej strony „Horyzont” był dla mnie niespodzianką, bo relacja dziadkowie-wnuki nie była w nim na pierwszym planie a wojna, jaką Małecki opisał, tym razem była zupełnie inna, współczesna, realna, zostawiająca dużo głębsze, bo niezagojone jeszcze przez czas, blizny.

Mariusz Małecki wrócił z misji pokojowej w Afganistanie. Ale tylko fizycznie. Psychicznie (a może lepiej powiedzieć: duchowo) wciąż został tam - w dziwnym, pięknym i strasznym pustynnym kraju, w którym stało się coś dramatycznego. To najprawdopodobniej z powodu tego „czegoś” Maniek unika ludzi, szczególnie zaś kontaktu z rodziną, zwłaszcza z Dawidem, siostrzeńcem, który w wujku widzi bohatera - ma nawet w pokoju powiększone i oprawione w ramkę zdjęcie Mańka z misji. W zasadzie potrafi rozmawiać tylko ze swoją sąsiadką, młodszą od niego o jakieś dziesięć lat Zuzą. Ale może to dlatego, że Zuza wydaje się być równie pokręcona jak Maniek - też słucha bułgarskiego rapu, lubi alkohol, też średnio radzi sobie w życiu, no i ma tajemnicę. Nie swoją co prawda, tylko związaną z przeszłością nieżyjącej matki, ale jednak uwierającą tak samo jakby dotyczyła bezpośrednio Zuzy.

Maniek i Zuza są sąsiadami i często do siebie wpadają, miłość wręcz wisi w powietrzu. Ale nie ona tu jest najważniejsza, choć oczywiście jako czytelnicy bardzo mocno jej kibicujemy. To kibicowanie to coś, co nas łączy. Bo mam wrażenie, że śledząc fabułę dzielimy się już na dwa obozy…

Pierwszy to „Team Zuza” - a jego członkowie polubią bardzo tę młodą, śliczną dziewczynę, która stawia pierwsze kroki w świecie dorosłych i od razu potyka się o tajemnicę z przeszłości matki. Zdradzić ją może tylko babcia Marianna (zauważcie, że znów mamy tu więzi międzypokoleniowe, moim zdaniem cechę charakterystyczną prozy Małeckiego). Problem w tym, że babcia cierpi na demencję i jej pamięć błądzi po bezdrożach i wskakuje na właściwe ścieżki rzadko i na krótko. Z tych przebłysków wyłania się niepokojący obraz trójkąta miłosnego - mamy Zuzy, jej ojca i tajemniczego mężczyzny. I nie wiadomo, kto w tym trójkącie zadał sobie boleśniejsze ciosy, tym bardziej, że dwoje z tej trójki już nie żyją, a ojciec Zuzy odwiedza na cmentarzu i swoją zmarłą żonę i - co bardziej nietypowe - również jej domniemanego kochanka… Dodam jeszcze, że pamięć babci Marianny pomaga odświeżać Maniek, wciągnięty do konspiracyjnych przesłuchań przez Zuzę. Staruszka uznaje go za swojego młodego zięcia - ojca Zuzy z przeszłości i rozmawia z nim o córce. Są to jedne z bardziej udanych fragmentów rozwijających ten wątek. Ale może uważam tak tylko ja, a moje zdanie w tej kwestii nie jest całkowicie obiektywne, bo całym sercem należę do drugiej grupy odbiorców, a mianowicie do „Teamu Maniek”.

„Team Maniek” składa się z ludzi, którzy chcieliby posłuchać bułgarskiego rapu i napić się wódki z tym wytatuowanym wielkoludem, który trzyma w mieszkaniu przywiezionego z Afganistanu żółwia Wemka, utrzymuje rzadkie acz regularne kontakty z kolegami z wojska, zwłaszcza z Miętowym, i usiłuje wywiązać się z podpisanej z wydawcą umowy na napisanie książki o pobycie na misji w Afganistanie, książki, która nijak nie chce ułożyć mu się w głowie, co jest o tyle problematyczne, że zaliczka pobrana na poczet jej napisania została już, że tak ładnie to ujmę - napoczęta…

„Team Maniek” lubi bohaterów w typie siłaczy o gołębim sercu, ale jest to też grupa tych czytelników, którzy z zapartym tchem i podwyższonym tętnem czytają fragmenty o wojnie, o przerażających sytuacjach, jakie dzień w dzień miały miejsce w Afganistanie, o przyjaźniach, które nie przypominają żadnych innych, bo też warunki w jakich się rodziły nie przypominają żadnych innych, o złu, które się dzieje, które ktoś może wyrządzić tobie, ale tak samo ty możesz wyrządzić je komuś (i kto wie, co jest bardziej dotkliwe dla duszy), wreszcie o tym, jak trudno jest żyć po powrocie do tak zwanej normalności, jak niemożliwe w zasadzie jest życie w normalności, kiedy wie się, że normalność tak naprawdę nie istnieje… Co więc istnieje? Na to pytanie musi odpowiedzieć Maniek, jeśli nie chce stracić prezentu, jaki dostał wracając cało i zdrowo z Afganistanu, jeśli nie chce stracić Zuzy albo widzącego w nim bohatera Dawida, jeśli nie chce stracić Miętowego i Wemka…

Na to pytanie „co istnieje?”, „dla czego warto żyć?” i „za co warto umierać?” odpowiadają razem z Mańkiem czytelnicy. A odpowiedzi są chaotyczne, ale chaos jest początkiem nowego świata [s. 142].

Cóż, na koniec wypada mi się Wam przyznać, że „Horyzont” był dla mnie jedną z bardziej emocjonalnych lektur ostatniego czasu. Może dlatego, że spodziewałam się, jak w tytule tego posta, zupełnie innej wojny a dostałam, razem z fascynującym bohaterem, wojnę, która rozegrała się we mnie… Wielkie za to dzięki Kubie Małeckiemu.
Mg

P.S. No i teraz mam problem… jak mówić ludziom prosto w oczy, że „Horyzont” podobał mi się bardziej niż „Saturnin”, a może nawet stanąłby na pierwszym stopniu podium moich ulubionych książek Małeckiego razem z „Rdzą”... No, jak?

Chcecie wypożyczyć? Sprawdźcie dostępność w KBP.

Źródło: https://www.wsqn.pl/product/horyzont/#

Małecki, Jakub: Horyzont. - Kraków : Wydawnictwo SQN, 2019.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz