7 kwietnia 2021

Odpoczynek przy zwłokach

Wiosna zaginionych
Źródło: https://polona.pl/item/wiosna-le-printeps,NzkxNDE3MTM/0/#info:metadata
No i cóż ja Wam poradzę na to, że od czasu do czasu, przytłoczona nieco wymagającą prozą psychologiczną albo powieściami, które wywołują we mnie wybuch wulkanu emocji (ot, chociażby „Horyzont” Małeckiego, o którym możecie przeczytać TUTAJ), chcę odpocząć… Czasami robię to nie czytając w ogóle nic (ale niech to zostanie naszą tajemnicą, pliiissss!) a czasami sięgając po pewniak - klasyczny kryminał, który porusza mi nie serce ale szare komórki. I już od jakiegoś czasu, szukając takiego kryminału dającego odpocząć, mogę sięgać w ciemno po książki Anny Kańtoch (o „Pokucie” pisałam Wam z kolei TUTAJ).
Z książki na książkę Anna Kańtoch bowiem utwierdza mnie w przekonaniu, że jej nazwisko na okładce (albo ekranie czytnika) to gwarancja jakości!
Nie inaczej jest w przypadku „Wiosny zaginionych”! I od razu Wam zaznaczę, że z wielką radością przyjęłam do wiadomości fakt, że to dopiero pierwsza część planowanej trylogii z główną bohaterką - emerytowaną policjantką Krystyną Lesińską.

Bo to kobieta z charakterem, który z wiekiem nie blaknie a wręcz przeciwnie. Wystarczy powiedzieć, że poznajemy ją w momencie, gdy skrada się do domu starszego mężczyzny, by go zamordować… I jeśli myślicie, że już Wam popsułam przyjemność z lektury i właśnie w tym momencie wieszacie na mnie wszystkie psy, to ja tylko napomknę, że niczego Wam jeszcze nie popsułam, bo zdradzony przeze mnie szczegół to zaledwie szczyt góry lodowej…

No więc od początku (tak, tak, wiem, że tak się nie powinno zaczynać zdania - ja też miałam lekcje języka polskiego 😉). W 1963 roku Krystyna żegna na dworcu kolejowym swojego starszego brata Romka, który razem z przyjaciółmi wyjeżdża w Tatry. Z pięciorga osób wraca tylko jedna - Jacek Kotulak. I zostaje posądzony o zamordowanie czwórki swoich towarzyszy, w tym Romana. Chociaż niczego nie można mu udowodnić, Krystyna jest przekonana, że Jacek jest winny. Ale potem znika jej z oczu… Dziewczyna żyje w cieniu śmierci brata, zaczyna pracować w milicji a potem w policji, rodzi córkę i syna, zostaje babcią Zuzy i Jeremiego, przechodzi na emeryturę. Mimo swoich 73 lat ma mnóstwo energii i bardzo sprawny umysł, dlatego kiedy w pewien marcowy dzień zauważa w sklepie Jacka Kotulaka, myśli, że oto otwiera się przed nią szansa na wymierzenie mężczyźnie sprawiedliwości na własną rękę. Czyli po prostu zabicie go nożem kuchennym. Gotowa na wszystko, zakrada się do willi Jacka i z dziwną mieszaniną przerażenia, rozczarowania i ulgi odkrywa, że ktoś ją ubiegł… Oto Jacek leży na podłodze swojego salonu ze zmasakrowaną głową i ewidentnie nie żyje. Krystyna wychodzi z willi niezauważona przez nikogo, ale powraca na miejsce zbrodni. Kręcący się tam policjanci, poznając swoją emerytowaną koleżankę po fachu, zdradzają jej szczegóły zbrodni i wciągają (odrobinę nielegalnie) w śledztwo.

A w śledztwie tym plączą się zaginione psy, wnuczki (policjantki i ofiary), poprzednie adresy i poprzednie nazwiska Jacka (bo okazuje się, że Kotulak miał kilka miejsc zamieszkania, kilka nazwisk i kilka partnerek, które zmieniał co jakiś czas), jednym słowem - tajemnice z przeszłości i tajemnice z teraźniejszości, a wśród nich ta najważniejsza - kto zabił? I Krystyna musi ją rozwikłać nawet nie tyle ze względów emocjonalnych związanych z przeszłością ile ze względów rozpaczliwie przyziemnych, w dodatku najlepiej szybko, zanim koledzy z policji - Wojtek Chodura i Szymek Gryga wnikliwiej przyjrzą się nagraniu z monitoringu założonego przez Kotulaka i w wymykającej się z willi postaci rozpoznają Krystynę, zyskując tym samym podstawy do postawienia jej zarzutów popełnienia przestępstwa.

To tyle, jeśli chodzi o nakreślenie Wam w wielkim uproszczeniu i skrócie osi fabularnej „Wiosny zaginionych”.
Pozostaje mi jeszcze raz powtórzyć - to bardzo dobrze napisany kryminał, którego lektura gwarantuje świetną rozrywkę. Tym bardziej, że jeśli ktoś z czytelników miałby ochotę na zaoczne „wzięcie udziału w śledztwie”, to Anna Kańtoch daje mu taką możliwość. Niczego przed nim nie tai, prowadzi go krok po kroku przez etapy śledztwa i podsuwa przed oczy wszystkie poszlaki. Więc w zasadzie tylko od sprawności szarych komórek czytelnika zależy, czy będzie odkrywał tajemnice niejako równolegle z Krystyną. Jak nie chce - to oczywiście nie musi, ale jak chce - to dzięki autorce może!

I już naprawdę na koniec, chcę jeszcze niejako na wyrost odeprzeć hipotetyczne zarzuty, jakie można by było pod adresem „Wiosny zaginionych” i Anny Kańtoch skierować - że nieskomplikowana fabuła, że nierozwinięte wątki, że postaci bez pogłębionej analizy psychologicznej (autentycznie, z takimi zarzutami się spotkałam). Otóż, moim zdaniem trzeba sobie jasno powiedzieć, że są kryminały i są kryminały. W „Millenium” Stiega Larssona mieliśmy rozbudowaną problematykę społeczną i polityczną, a zbrodnia była niejako dodatkiem, pozwalającym opowiedzieć pewną historię. W kryminałach w stylu „Wiosny zaginionych” chodzi natomiast głównie o zbrodnię! Nie o analizy psychologiczne, np. nastolatków z kompleksami. Dlatego - jak Wam napisałam na początku - ja sięgam po takie książki żeby odpocząć od poruszania ważnych problemów, rozbudowywania wątków, analiz psychologicznych...Po to one są!
Mg

Chcecie wypożyczyć? Sprawdźcie dostępność w KBP.
Źródło: https://marginesy.com.pl/sklep/produkt/133318/wiosna-zaginionych?idcat=0
Kańtoch, Anna: Wiosna zaginionych. - Warszawa : Marginesy, 2020.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz