22 września 2020

Miasteczko Twin Peaks

Pokuta
Źródło: https://polona.pl/item/bogini-nieznana-la-deesse-inconnue,Nzk0MjM3MDU/0/#info:metadata
Polska lat osiemdziesiątych. Zwłoki młodej dziewczyny znalezione w małej miejscowości. Aresztowany chłopak. I pojawiający się obcy, który twierdzi, że to on zamordował… Nie tylko Renatę Wieczorek, ale i inne nastolatki. Twardy orzech do zgryzienia dla starszego sierżanta milicji Krzysztofa Igielskiego.

Brzmi jak klasyczny kryminał? Pewnie byłby taki, gdyby nie fakt, że jego autorką jest Anna Kańtoch. którą miałam przyjemność poznać osobiście, podczas spotkania autorskiego w Krośnieńskiej Bibliotece Publicznej w 2015 roku. Wtedy jeszcze rozmawiałyśmy głównie o fantastyce, którą Kańtoch pisała. Od 2016 roku, kiedy ukazał się jej pierwszy kryminał pt. „Łaska” Anna Kańtoch przerzuciła się na prozę kryminalną, której znakiem rozpoznawczym uczyniła osadzanie fabuły w realiach PRL-u. I stwierdzam, że ta zmiana gatunku była czymś, co wyszło Kańtoch na dobre. Nie tylko zresztą jej - z fantastyki wyszli np. Orbitowski i Małecki, których książki recenzowałam na blogu, zauważając, że porzucenie wymyślonych światów na rzecz opisywania realiów pozwoliło pokazać cały kunszt pisarski tych autorów (zresztą przeczytajcie sami: „Przemytnik cudu”, „Dżozef” i „Nikt nie idzie” Kuby Małeckiego oraz „Kult” Łukasza Orbitowskiego).

Wracając do „Pokuty” i jej autorki… Tym, co niesamowicie mnie urzeka w kryminałach Anny Kańtoch jest fakt, że intryga kryminalna opiera się na klasycznych założeniach gatunku. Mamy zbrodnię i mamy śledztwo prowadzone przez milicję. Obudowa fabuły w realia świata przedstawionego jest zrobiona bardzo solidnie. I od razu widać, że Kańtoch, rocznik 1976, nie opiera się jedynie na sięganiu do zasobów własnej, zawodnej przecież, pamięci, ale i sprawdza w źródłach zewnętrznych szczegóły, których nie skąpi w swoich książkach.
Już, już się nam wydaje, że oto do naszych rąk trafi współczesna wersja kryminałów z PRL-u wydawana np. w Serii z Jamnikiem. Ale jest jedno, co różni tamte od tych. A mianowicie to, że Kańtoch okazuje się być mistrzynią obserwacji psychologicznej. W „Pokucie” najbardziej uwidocznia się to w postaci Poli Filipiak.

Pola ma dziewiętnaście lat i po maturze pomaga matce Katarzynie prowadzić pensjonat Rybaczówka. Jest rówieśnicą zamordowanej Reginy i choć dziewczęta przyjaźniły się jeszcze kilka lat temu, były od siebie całkowicie różne. Regina była tą piękną i mądrą, która miała zostać lekarzem, tą z dobrego, zamożnego domu, trochę taką Laurą Palmer z „Miasteczka Twin Peaks” (stąd tytuł tego posta!). Pola - tą otyłą i mało zdolną, bez aspiracji, uwięzioną w dość toksycznej relacji z kontrolującą matką, nie wierzącą we własne możliwości. W dodatku chyba jedyną, która nie lubiła Reginy… i być może dlatego zafascynowaną zbrodnią popełnioną na koleżance.
Z tej fascynacji postanawia podjąć własne śledztwo, które sprowokowane zostaje w zasadzie przez matkę Reginy. To ona właśnie przynosi Poli pudło z rzeczami córki, zapiskami, podręcznikami, zdjęciami. Z tego pudła wypada niebieska kartka z numerem telefonu, dodajmy - legendarna kartka… Po Przeradowie krąży bowiem legenda, że raz na siedem lat wybrana dziewczyna, marząca o wyrwaniu się z małej nadmorskiej miejscowości i marząca o lepszym życiu w wielkim świecie, dostaje taką kartkę, dzwoni pod podany na niej numer i postępuje za podanymi przez tajemniczą osobę wskazówkami - musi być gotowa porzucić całe dotychczasowe życie i bez niczego pojawić się w umówionym miejscu o umówionej porze. I zniknąć…

Czy tajemniczy mężczyzna faktycznie zapewnia dziewczętom lepszą przyszłość? A może je morduje? Czy w takim razie jest nim Jan Kowalski, który zgłosił się na komendę i przyznał do popełnionych morderstw? Jak mu je jednak udowodnić? Kim były zamordowane wcześniej dziewczęta i gdzie są ich ciała (bez ciała przecież nie ma zbrodni)? Zalezienie odpowiedzi na te pytania to zadanie Igielskiego, jednak rodziny zaginionych dziewcząt nabierają wody w usta a przełożony Igielskiego - kapitan Wiesław Rychert robi wszystko, żeby nie wznawiać dawnych śledztw i ukręcić sprawie łeb. Co w takim razie naprawdę dzieje się w Przeradowie i kto jest w to zamieszany?
Odpowiedź, jak zawsze w przypadku dobrych kryminałów, jest na wyciągnięcie ręki i gdyby czytelnik zechciał tylko zadać sobie trochę trudu i poprowadzić własne śledztwo, na pewno by ją odkrył. A może jednak nie?

No właśnie, dlatego tak bardzo podobała mi się „Pokuta”, że intryga jest zbudowana w niej w taki sposób, że aż chcemy wyciągnąć własne wnioski i domyślamy się już rozwiązania zagadki. Tylko że nie rozwiążemy jej jednak sami, dlatego łapczywie pochłaniamy stronę za stroną, żeby jednak dowiedzieć się kto zabił!

Kryminał Anny Kańtoch to połączenie świetnej zabawy, dedukcji i wielkiej przyjemności z czytania. Trochę rozwiązań pozwala czytelnikowi przewidzieć ale i go zaskakuje. Ma wspaniałą obudowę realiów epoki, pełnokrwistych, niejednoznacznych a jednak budzących sympatię bohaterów, doskonały, bardzo plastyczny język. Kiedy Kańtoch chce, żebyśmy się bali - boimy się, kiedy chce, żebyśmy czuli zimno i zanurzali w wilgotnej mgle - jest nam zimno i mokro, kiedy opisuje chorobę Igielskiego - zaczyna nas boleć gardło i mamy dreszcze. Jest prawie jak w kinie 3d, a najlepsze, że aby to przeżyć, nie trzeba opuszczać ulubionego fotela i rozstawać się z kubkiem zielonej herbaty! Jednym słowem - majstersztyk!

Następny kryminał Anny Kańtoch ma premierę pod koniec września 2020. A ja w oczekiwaniu na niego być może wrócę do „Miasteczka Twin Peaks”, tam też było małe miasteczko i zamordowana młoda dziewczyna, agent Cooper i koleżanki Laury Palmer, tam też każdy miał swoje tajemnice i tam też widzowi przebiegały po plecach ciarki...
No, to miłego czytania/oglądania!
Mg

Chcecie wypożyczyć? Sprawdźcie dostępność w KBP.
Źródło: https://czarne.com.pl/uploads/catalog/product/cover/1264/large_pokuta.jpg
Kańtoch, Anna: Pokuta. - Wołowiec : Wydawnictwo Czarne, 2019.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz