21 maja 2019

Poznań - miasto doznań

Przemytnik cudu
Źródło: https://polona.pl/item/poznan-opera-im-s-moniuszki-rzezba-przed-teatrem,Njc2MzE3Mjc/0/#info:metadata
Ciekawa jestem, co powiedziałaby Małgorzata Musierowicz po przeczytaniu ⹂Przemytnika cudu” Małeckiego? Bo choć opus magnum Musierowiczowej - Jeżycjada i jedna z pierwszych (wydana w 2008 r.) powieści Małeckiego różnią się od siebie jak dzień od nocy (czytaj: jak powieść dla dorastających panien od horroru), to jednak mają jedną cechę wspólną. Jest nią Poznań. Miasto, które było niemym świadkiem dorastania sióstr Borejko to przecież to samo miasto, w którym tajemniczy Przemytnik odcina ludziom stopy. Siekierą. To samo, i nawet lwy sprzed gmachu Opery te same, tylko że w Jeżycjadzie kojarzyły się z pierwszą randką Kreski i Maćka Ogorzałki (⹂Opium w rosole”) a w ⹂Przemytniku cudu” ożywają, by czynić swą lwią powinność, czyli pożerać…

No dobrze, tyle o Poznaniu, choć muszę przyznać, że gdy uświadomiłam sobie w którymś momencie lektury powieści Małeckiego, że miasto o którym czytam znam z moich ukochanych młodzieńczych lektur, złośliwy uśmiech sam wypłynął mi na oblicze… Ale poza tym jednym momentem wcale nie było mi do śmiechu. Bo ⹂Przemytnik…” jest raczej straszny niż śmieszny. Co też jakoś specjalnie nie dziwi, bo to w końcu horror.

Tak, tak - Jakub Małecki zaczynał swoją przygodę z literaturą od fantastycznych powieści grozy. Czytając jego powieści chronologicznie (aż do najnowszej ⹂Nikt nie idzie”, którą recenzowałam TUTAJ) można zobaczyć, jak pisarstwo Małeckiego ewoluowało, szukać w jego dorobku książki, która mogłaby zostać nazwana przełomową (według mnie - ⹂Dżozef”, a o tym, dlaczego tak myślę, piszę TUTAJ). I wiem doskonale, że nie każdy czytelnik ma czas i ochotę na to, żeby prześledzić cały dorobek twórczy lubianego autora, raczej wybiera to, co w danym momencie najbardziej mu odpowiada, ale ja czasem (zwłaszcza wtedy, gdy skrupulatnie przygotowuję się do spotkania z autorem w naszej bibliotece) to robię. I zawsze sprawia mi to wielką frajdę, czuję się niemal jak literaturoznawca (profesjonalny - żeby nie było ☺).

Koniec dygresji, czas na fabułę. Poznaniem wstrząsa fala napaści na pasażerów autobusu nocnej linii. Tajemniczy mężczyzna z identyfikatorem kontrolera odcina im stopy a potem znika bez śladu. Informacje o ⹂Nocnym Drwalu” powtarza sobie całe miasto. Również Hubert Kraśniewski, pracownik banku, żyjący od weekendu do weekendu (bo wtedy może zabalować z kolegami), nie widzący sensu istnienia przedstawiciel klasy średniej, wprzęgnięty w tryby machiny zwanej dorosłym życiem, przetrawiony przez nie i wypluty, żeby nie powiedzieć dosadniej.

Praca ukradła mu życie osobiste, dając w zamian rosnący nieustannie kaban, wadę wzroku i sporą szansę na zawał przed czterdziestką. Codziennie przez dziesięć godzin zwijał się w pracy jak w ukropie, przez kolejne dwie klepał w klawiaturę, sporządzając raporty, sprawozdania, maile. Pracy poświęcał wszystko; oddał serce i sprzedał duszę. [s. 13]

To jeden z bohaterów. Drugim, a raczej drugą jest Joasia Modrzejewska, pracująca na etacie, a w zasadzie etatach (bo i na uczelni i w banku, w którym pracuje Hubert) sprzątaczki, po pracy opiekująca się przykutą do łóżka matką w stanie terminalnym, pozostająca pod przemożnym wpływem tejże matki i marząca o lepszym życiu zakompleksiona dziewczyna.

Hubert i Joasia mają wspólnego znajomego. To tajemniczy Bogdan (człowiek bez nazwiska, czy też raczej bez imienia), który stoi na czele przypominającej jakąś dziwną sektę organizacji ⹂Dobro”. Z Hubertem kontaktuje się w sprawie kredytu na mieszkanie (które nawiasem mówiąc, znajduje się w bloku Kraśniewskiego). Z Joasią zawiera znajomość na ulicy i kontynuuje ją podczas serii dziwnych randek, którymi jednak dziewczyna wydaje się być zachwycona. I już wiadomo, że Bogdan wpłynie na życie bohaterów w sposób właściwy dla horrorów.

Przyznaję, że początkowo byłam przekonana, że będzie kimś na kształt właściciela sklepu z marzeniami, za które potem klienci płacą własną duszą… Ale się pomyliłam. Bo Małecki wplótł w ⹂Przemytnika cudu” wątek historyczny : w 1399 r. w Poznaniu ukradziono i sprofanowano konsekrowane hostie. Jednak nie udało się ich zniszczyć. W miejscu w którym ukazały się ludziom postawiono drewnianą kaplicę, która wkrótce stała się miejscem kultu. Wydarzenie opisał m.in. w swoich ⹂Rocznikach” Jan Długosz.


Oczywiście, nie będę wikłać się w dalsze opowieści dotyczące tego, jak Hubert i Joasia, o Bogdanie i ⹂Nocnym Drwalu” nie wspominając łączą się z legendą. Doczytajcie sobie sami…
Napiszę tylko, że jakkolwiek uważam, że w przypadku książek Małeckiego - im późniejsze, tym lepsze, to ⹂Przemytnika…” czytało się dobrze. Fabuła trzymała w napięciu, czasem było nawet strasznie, czyli tak, jak być powinno. I oczywiście niektóre wątki wymagałyby według mnie rozwinięcia, a inne pojawiły się w zasadzie nie wiadomo po co (np. Ślepy Wiechu, albo epizod z duchami dzieci zamordowanych w czasie II wojny światowej, który jak dla mnie mógłby być tematem na całkiem osobną powieść), ale w sumie to nawet z bohaterami dało się jakoś mniej lub bardziej utożsamić… zwłaszcza z Hubertem, choć przecież nie pracuję w banku. Ale to akurat chyba zasługa wykształcenia ekonomicznego autora.

Więc nie jest źle. A jak ktoś lubi ten gatunek literacki, to jest nawet całkiem dobrze…
No i oczywiście duży plus za wątek historyczny (autentyczny autentyczny, podkreślam!), bo to jednak rzadkość w powieściach grozy. Poznański cud eucharystyczny z XIV wieku udowodnił, że nie zawsze trzeba wymyślać dziwne historie, czasem wystarczy po prostu je znaleźć.
Mg

Chcecie wypożyczyć? Sprawdźcie dostępność w KBP.

Źródło: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/48864/przemytnik-cudu
Małecki, Jakub: Przemytnik cudu. - Lublin : Red Horse, 2008.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz