21 kwietnia 2021

Czy w tym lesie są wilki?

Historia wilków

Źródło: https://polona.pl/item/kinder-von-einem-wolf-uberfallen,ODE1NjY0NA/0/#info:metadata

Kocham wilki. A ten na okładce powieści Emily Fridlund jest absolutnie przepięknie namalowany, więc po prostu nie mogłam przejść obok niego obojętnie. Dlatego „Historii wilków” nie wypuściłam z rąk, dopóki nie skończyłam jej czytać. Bardzo szybko jednak okazało się, że oprócz okładki, tytułu i dosłownie dwóch akapitów w tekście, z wilkami „Historia wilków” nie ma nic wspólnego, nawet metaforycznie. I to było pierwsze rozczarowanie. Po nim nastąpiły kolejne. Ale gdybyście mnie zapytali, czy warto przeczytać powieść Emily Fridlund, to, po chwilowym wahaniu, odpowiedziałabym jednak twierdząco…


Fridlund debiutowała „Historią wilków” jako powieściopisarka i od razu znalazła się w finale Bookera 2017, o czym polski wydawca nie omieszkał poinformować już na okładce, żeby zaostrzyć apetyt czytelników. W dodatku opis okładkowy sugeruje, że będziemy mieli do czynienia z powieścią inicjacyjną, więc nastawiamy się na drugiego „Buszującego w zbożu”. No, i te wszystkie zachęty: co by było, gdyby główna bohaterka wychowywała się w normalnej rodzinie (co pozwala sądzić, że jej jest nienormalna), gdyby miała przyjaciół w swoim wieku (co sugeruje, że nie ma), gdyby nie poznała rodziny, która wprowadziła się do domu w sąsiedztwie (co mnie skojarzyło się z nadciągającym ze strony tych ludzi zagrożeniem)...
Tymczasem „Historia wilków” to opowieść o dorastaniu Lindy. Dziewczyna mieszka w domu nad jeziorem z rodzicami i psami. Matka i ojciec należeli kiedyś do komuny hippisów, zresztą ich dom był wtedy siedzibą komuny i Linda jako dziecko wychowywała się w gwarze i klimatach „peace and love”. W momencie kiedy ją poznajemy komuna jest tylko wspomnieniem, a dziewczyna i jej rodzice przyzwyczaili się do życia z dala od ludzi, w towarzystwie psów i w otoczeniu dzikiej przyrody. I nie, to nie jest tak, że rodzina Lindy jest patologiczna. Owszem, z finansami u nich krucho, nie są zbyt wylewni w okazywaniu uczyć, ni poświęcają Lindzie wiele uwagi i nie trzymają jej pod kloszem, raczej dając jej wolną rękę w sposobie spędzania wolnego czasu, ale wydaje się, że łączą ich mocne więzi. Nie jest też tak, że Linda cierpi z powodu bycia niezbyt popularną w szkole. Raczej godzi się z tym, że jest outsiderem, że nie bierze udziału w głównym nurcie wydarzeń szkolnych a jedynie przygląda mu się z oddalenia. Na chłodno komentuje to, co widzi, bo pozwala jej na to zachowywany cały czas dystans. I choć niektóre rzeczy fascynują ją bardziej, jak na przykład plotki o romansie nauczyciela historii pana Griersona z rówieśnicą Lindy - Lily Adler, to jednak jest to w pełni zrozumiałe, biorąc pod uwagę wiek Lindy i jej rozbudzającą się seksualność.
Szybko więc czytelnik orientuje się, że jedyne, co pozostaje, by spełniły się niepokojące zapowiedzi wydawcy, że „Najważniejsze słowa pozostaną niewypowiedziane” (to zdanie czytamy na okładce, tuż obok tytułu), to związek Lindy i jej nowych sąsiadów. Do domu po drugiej stronie jeziora wprowadza się matka z dzieckiem. Paul ma cztery lata, jego matka - Patra jest niewiele starsza od Lindy. Ojciec dziecka, Leo, jest wykładowcą akademickim, dużo starszym od swojej żony (zresztą była ona jego studentką), ale zajmuje się badaniami naukowymi na Hawajach, pozostając poza biegiem wydarzeń, przynajmniej do czasu…
Linda zaczyna coraz więcej czasu spędzać z Patrą i Paulem, pełniąc w pewnym sensie funkcję opiekunki chłopca, a czytelnik zaczyna czuć jak przez tę znajomość nad życie dziewczyny nadciąga mrok… Dlaczego? Ano dlatego, że zaraz na początku książki, której narratorką jest dorosła Linda snująca wspomnienia, czytamy: „Przed Paulem znałam tylko jedną osobę, która z żywych stała się martwa.” [s. 10] Wiemy więc, że Paul w którymś momencie umrze. Nie wiemy tylko dlaczego…
Czy to Linda przyczyni się do jego śmierci? A może to ojciec chłopca, dość tajemnicza postać, która choć nieobecna, wydaje się cały czas kontrolować żonę i syna?

To chyba chęć poznania odpowiedzi na te pytania utrzymała moją uwagę i pozwoliła mi dokończyć lekturę „Historii wilków”. I ten mroczny klimat, w którym niebezpieczeństwo - nie konkretne, a więc tym bardziej dojmujące, narasta ze strony na stronę. Tak, zdecydowanie dla klimatu warto tę powieść przeczytać. Dla czego jeszcze? Ot, chociażby dla zastanowienia się, jak wypadki opisywane przez Lindę wpłynęły na jej dorosłe życie, chociaż tutaj miałam spore wątpliwości, czy aby nie popadam w nadinterpretację. Bo czy to, co stało się z Paulem faktycznie aż tak naznaczyło życie Lindy? Czy ono jest w ogóle w jakiś sposób obarczone widmami z przeszłości? A może właśnie nie, może - choć Linda nie zbudowała trwałego satysfakcjonującego związku i nie zrobiła kariery - to jest zupełnie zwyczajne życie? Może więc cała „Historia wilków” to nie, jak zapowiadał wydawca, niemalże opowieść grozy, ale zwyczajna opowieść o dorastaniu zwyczajnej dziewczyny. Może…

Bo nie mogę tego powiedzieć z całym przekonaniem. A to dlatego, że tak naprawdę nie jestem do końca pewna, czy Emily Fridlund chciała napisać powieść o Lindzie. W niektórych momentach miałam wrażenie, że moja uwaga powinna być skupiona na losach Paula - dziecka, które zostało bez swojej woli wplątane w ideologię swoich rodziców, zwłaszcza ojca. I to jeszcze byłoby dla mnie do przyjęcia. To dość ciekawy wątek, choć jego zintensyfikowanie w różnych partiach tekstu jest różne i zamiast narastać w miarę rozwoju akcji (bo w końcu zmierza do finału, którym jest śmierć dziecka), raczej ma wykres sinusoidalny. Ale jest w nim i opowieść o relacjach Leo i Patry, i o modelu wychowania i wreszcie o ideologii i religii i ich wpływie na życie ludzkie, zwłaszcza życie dziecka.
Natomiast nie mogę pogodzić się z tym, że w samym finale powieści przywołany zostaje jeszcze wątek pana Griersona i Lily… Nie mam pojęcia po co. Sprawił, że na końcu na nowo zaczęłam zadawać sobie pytanie: to o czym w końcu jest ta książka?

Reasumując, moje wrażenia po lekturze „Historii wilków” można porównać do wędrówki po lesie z nadzieją zobaczenia tych pięknych zwierząt. Idziemy, idziemy, tu trzaśnie gałązka, tu mignie jakiś cień, ale czy to wilk? Wreszcie wychodzimy z lasu niepewni, czy w końcu widzieliśmy wilka czy nie… Czy powieść Fridlund nas czymś urzekła, czy jedynie nam się wydawało…
Mg

Chcecie wypożyczyć? Sprawdźcie dostępność w KBP.

Źródło: https://editio.pl/ksiazki/historia-wilkow-emily-fridlund,hiswil.htm#format/d

Fridlund, Emily: Historia wilków. - Gliwice : Helion, 2019.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz