1 czerwca 2021

Dobranoc

Mój rok relaksu i odpoczynku
Źródło: https://polona.pl/item/odpoczynek,NzUyNTIzMTM/0/#info:metadata
Nie jest tajemnicą, że (zwłaszcza w sezonie jesienno-zimowym) mogłabym spać po 10 godzin na dobę… Dlatego, kiedy usłyszałam o powieści „Mój rok relaksu i odpoczynku”, przed oczami stanął mi cały rok takiego snu! Cały rok! Kocyk, poduszeczka, książeczka, ewentualnie mruczący kot, jakiś jazz plumkający sobie cichutko w tle i koniecznie słodka gorąca herbata w ulubionym kubku. Czytam i drzemię, drzemię i czytam. No, bajka po prostu! Jakoś tak założyłam, że powieść Ottessy Moshfegh powie mi, jak sobie taki rok zorganizować. Jakby miała być jakimś poradnikiem… Bez wahania więc wcisnęłam bez kolejki tę 270-stronicową książkę w moją dłuuugą listę lektur. W końcu miałam się z niej dowiedzieć, jak znaleźć czas na przeczytanie pozostałych pozycji z listy.
No cóż… Sposób, jaki wybrała główna bohaterka kompletnie do mnie nie przemówił. Dalej więc nie wiem, jak przeorganizować swoje życie, by najbliższy rok spędzić relaksując się i odpoczywając. Po lekturze wiem za to kilka innych rzeczy, między innymi tę, że nie należy bez zastanowienia mieszać psychotropów…

Bohaterka powieści Mosfegh (bezimienna, zupełnie tak samo, jak w przypadku „Tej drugiej” Bohman, również wydanej przez Wydawnictwo Pauza) jest młodą, śliczną, bogatą dziewczyną. Majątek odziedziczony po zmarłych rodzicach pozwala jej na w miarę dostatnie życie. Zarabia też pracując w galerii sztuki (przynajmniej dopóki nie zostanie wyrzucona z pracy za przedłużające się drzemki). Jednym słowem, można jej tylko zazdrościć a czasami nawet pokusić się o stwierdzenie, że nie dość docenia to, co ma i wymyśla sobie nieistniejące problemy. Bo jak inaczej nazwać jej chęć „wypisania się” z życia na rok, z nadzieją, że po tym czasie wróci do świata zupełnie odmieniona, nowa, świeża, nieskażona… i dopiero wtedy zacznie żyć naprawdę, „na czysto”? Przecież to po prostu niemożliwe!

Czy jednak naprawdę? Okazuje się, że gdy znajdzie się odpowiedniego psychiatrę (doktor Tuttle), gotowego na wypisywanie recept na kolejne środki nasenne i uspokajające - wszystko da się zrobić.

Doktor Tuttle przepisuje, bohaterka zażywa... a czytelnik dostaje opowieści snute przez nią w chwilach świadomości (coraz rzadszych), w których rekonstruuje na podstawie poszlak to, co robiła pod wpływem leków, a czego kompletnie nie pamięta, wspomina ojca i matkę, ich rodzinne relacje i śmierć rodziców, rozmawia ze swoją przyjaciółką Revą (uznając ją jednak za nieco powierzchowną, pustą osobę), ogląda filmy, najchętniej te z Whoopi Goldberg, rozmyśla o swoim zakończonym związku z Trevorem, przygląda się sobie w miarę wnikliwie (na ile oczywiście pozwala jej zmącony lekami i podlany alkoholem umysł).

No i tak sobie dryfujemy po powierzchni świadomości bohaterki, czasem dobrze się bawiąc - zwłaszcza we fragmentach z doktor Tuttle, psychiatrą która ma ewidentne problemy ze sobą i doprawdy nie wiadomo kto i dlaczego pozwolił jej uprawiać ten zawód, czasem wzruszając - we fragmentach poświęconych rodzinie bohaterki, trochę toksycznej bo złożonej z trójki nieszczęśliwych ludzi, najczęściej jednak śmiertelnie się nudząc. Tak… „Mój rok relaksu i odpoczynku” w pewnym momencie zaczął mnie nudzić. Być może dlatego, że nie jestem (i nie mam zamiaru zostać) specjalistką od psychotropów, nie interesuje mnie ich działanie, ani to pożądane ani niepożądane. A odniosłam wrażenie, że opisy stanów świadomości przed i po zażyciu leków w pewnym momencie stają się w książce najważniejsze (może tak zresztą ma być i to, co dla mnie jest nudne, dla innych będzie największym atutem powieści Moshfegh).

A jednak, gdybyście mnie zapytali, czy polecam Wam przeczytanie tej książki, odpowiedziałabym zdecydowanie: tak!
Dlaczego? Bo warto ją przeczytać dla dwóch ostatnich rozdziałów. A nawet tylko dla kilku ostatnich stron. One nadają sens wszystkiemu, co przeczytało się wcześniej, nawet jeśli nas to śmiertelnie znudziło.
One wyjaśniają, czy projekt roku relaksu i odpoczynku się powiódł i czy przyniósł zakładane efekty.

Oczywiście nie zdradzę wam zakończenia ale powiem, że dla mnie było jednak odrobinę zaskakujące. I w sumie lekko dające do myślenia.

Bo może wcale nie potrzeba mi przespać całego roku? Może nie trzeba mi odpocząć? Może nie trzeba mi szukać czasu? Może po prostu trzeba mi żyć…
Mg

Chcecie wypożyczyć? Sprawdźcie dostępność w KBP.
Źródło: https://wydawnictwopauza.pl/product/moj-rok-relaksu-i-odpoczynku/
Mosfegh, Ottessa: Mój rok relaksu i odpoczynku. - Warszawa : Wydawnictwo Pauza, 2019.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz