21 czerwca 2022

Nic ponadto

Empuzjon

Źródło: https://polona.pl/item/slawuta-sanatorium-od-strony-horynia,MTUxNzY3NTE/0/#info:metadata
Oprócz zagorzałych przeciwników, którzy uważają że bezczelnie szkaluje ich świętości takie jak szeroko (a może właśnie wąsko!) pojęte Bóg, Honor i Ojczyzna, Olga Tokarczuk po Noblu ma niezliczone rzesze swoich zwolenników. No bo przecież nam, Polakom, tego Nobla zapewniła! Szkaluje, ale zapewniła!
Wydaje mi się jednak, że problem pojawia się w momencie, gdy mamy mówić nie o Tokarczuk - laureatce Nobla, ale o Tokarczuk - pisarce. I o jej twórczości. W dodatku gdy mamy mówić nie na uczonych sympozjach ale po prostu - w gronie znajomych, którzy mają w zwyczaju rozmawiać o literaturze.
Bo twórczość Tokarczuk nie każdemu przypada do gustu. Dlatego mocno zastanawia mnie, jak będzie z recepcją „Empuzjona”* - pierwszej po Noblu powieści Tokarczuk. Ja jestem już po lekturze i dałabym mu… minus cztery w skali ocen szkolnych. Dlaczego?

Ano dlatego, że w zasadzie jeszcze przed sięgnięciem po powieść, wiedziałam o czym będzie. I oczywiście to nie wina Olgi Tokarczuk, że wszystkie media (no dobrze, prawie wszystkie, oprócz tych bełkoczących o szkalowaniu…) rozpisywały się o czym będzie nowa powieść noblistki. Że inspiracja „Czarodziejską górą” Tomasza Manna. I że poszukiwanie nowych form narracji i wprowadzenie nowego typu narratora… Wszystko to dostałam. Szkoda, że nic ponadto.

Zacznijmy jednak po kolei - od fabuły.
Rok 1913. Jesień. Do uzdrowiska na Dolnym Śląsku przyjeżdża Mieczysław Wojnicz, lat dwadzieścia kilka, student inżynierii wodno-kanalizacyjnej ze Lwowa. Będzie się tu leczył z gruźlicy. Ponieważ jednak gruźlików jest więcej niż miejsc w sanatorium - kurhausie, Mieczysław, dopóki nie zwolni się tam miejsce, będzie stacjonował na prywatnej kwaterze - w Pensjonacie dla Panów prowadzonym przez Wilhelma Opitza.
W tymże pensjonacie razem z Wojniczem mieszkają również Walter Frommer z Wrocławia (czyli Breslau) - zamknięty w sobie teozof, który przyjechał do sanatorium z ukrytym celem, zupełnie innym od leczenia; August August - filolog klasyczny z Wiednia; Longin Lukas - nauczyciel z Królewca i Thilo von Hahn - student malarstwa z Berlina.
Wprowadzenie ich do powieści ma na celu nie tyle nawet popchnięcie akcji do przodu, ile umożliwienie autorce zaprezentowania i starcia ze sobą rozmaitych światopoglądów. Jest to też ukłon w stronę arcy-powieści Manna. I tyle.
Wydaje mi się, że moglibyśmy zamienić tych czterech mężczyzn na trzech, albo na pięć kobiet, albo w ogóle z nich zrezygnować - dla akcji nie miałoby to najmniejszego znaczenia… Dla warstwy światopoglądowej - tak, ale dla akcji - nie.
Zdecydowanie większe znaczenie ma właściciel pensjonatu. Opitz bowiem ma żonę, która umiera już w drugim rozdziale śmiercią samobójczą i której śmierć budzi w Wojniczu niepokój, poczucie zagrożenia ale też ciekawość, by zajrzeć pod podszewkę rzeczywistości. Mieczysław robi to chociażby zapuszczając się na strych pensjonatu, na którym odkrywa pokój nieboszczki… Od tego momentu wizyty w nim będą tajną aktywnością mężczyzny, z której nie będzie chciał zrezygnować, chociaż inne pomieszczenia na strychu będą budzić w nim niepokój (jak np. izba z krzesłem z pasami, którymi przywiązuje się delikwentów, by nie mogli wstać…), podobnie zresztą jak dziwne odgłosy dające się słyszeć zwłaszcza w nocy, coś jak gruchanie gołębi… choć przecież gołębie w nocy nie gruchają!

Mieczysław zaczyna pogrążać się w świecie sekretów, które następnie rozlewają się poza Pensjonat dla Panów. Słyszy mianowicie historię o tym, że co roku w Göbersdorfie w listopadzie ginie rozszarpany na strzępy mężczyzna. Ma to być związane z legendą o mszczących się kobietach, które dawno dawno temu, posądzone o czary, musiały zbiec do okolicznych lasów i podobno są w nich do dziś żądając zadośćuczynienia za swoją krzywdę w postaci męskiej ofiary. Mówi się, że w ciągu ostatnich lat tymi ofiarami byli kuracjusze… A tymczasem październik zaczyna dobiegać końca, czy jest więc możliwe, że w tym roku ofiarą stanie się Mieczysław Wojnicz? Który, nawiasem mówiąc, sam kryje w sobie pewną „niespodziankę”?

Dobrze. Wystarczy o fabule. Dodam tylko, że wszystkie te nitki, które tu pobieżnie opisałam, zostaną zebrane w logiczny ścieg, skomponują się ze sobą i zakończą efektownym twistem. Ale to nie dziwi, w końcu „Empuzjon” nie wyszedł spod ręki debiutantki.
Klarowna okaże się nie tylko fabuła, ale i język - dbający o znaczenie poszczególnych słów, z których żadne nie jest przypadkowe. Po prostu - nowa Tokarczuk to powieść która zaczaruje miłośników klasycznej prozy, powieści realistycznej, która w dodatku ma w sobie ukryte sensy i znaczenia: czy to w języku, czy też w fabule.

A skoro już przy tych sensach w fabule jesteśmy - „Empuzjon” stawia pytania i usiłuje szukać odpowiedzi na temat naszych ról społecznych, naszych poglądów, naszej czarno-białości, którą sobie stworzyliśmy, bo odczuwamy wielką potrzebę określenia siebie samych jakimś konkretem… gdy tymczasem pozostajemy w skali szarości i rozpaczliwie niekonkretni.
Przy okazji tych ról społecznych Tokarczuk pyta o kobiecość i męskość, przytaczając mnóstwo mizoginistycznych opinii, pomijając kobiety w fabule a jednak dając im moc napędzania wydarzeń (pamiętajmy, wszystko zaczyna się od śmierci pani Opitz i UWAGA! SPOJLER ALERT! - na niej się kończy).
Ważne jest też poruszenie tematu, który, mam wrażenie, zajmuje Olgę Tokarczuk już od jakiegoś czasu - czy to my obserwujemy ten świat, czy to on obserwuje nas? Ten problem cudownie jest wpleciony w fabułę za przyczyną fobicznego wręcz lęku Mieczysława Wojnicza przed byciem podglądanym… Bo czy zatkanie wszystkich szpar uchroni nas przed cudzym wzrokiem? Ludzkim być może, ale w „Empuzjonie” patrzą na nas nie tylko ludzie oczy, ale oczy… hmmm, no właśnie czego? Tego pierwszoosobowego mnogiego narratora, który mówi o sobie „my” i wie o nas i o wypadkach nas spotykających tyle, ile można wiedzieć z poziomu szpary w zasłonie czy dziury między deskami w podłodze.

Kończąc i podsumowując - „Empuzjon” zapewnił mi dwa dni świetnej rozrywki. Miałam poczucie, że dobrze spędzam czas, obcując z wartościową literaturą, dając się wciągnąć w historię Mieczysława Wojnicza i jego pobytu w sanatorium i… tyle.
Niczym mnie powieść nie zaskoczyła, nie była ani kiepska ani wybitna, była po prostu kolejną na drodze powieściopisarstwa Tokarczuk, które rozwija się w swoim tempie. I o tyle była wyjątkowa, że przed nią na osi czasu był Nobel. Współczuję wszystkim tym, którzy się na „Empuzjonie” zawiodą (a na pewno tacy będą), oczekując od niego wybitności. Bo wybitności w nim nie ma. „Czarodziejska góra” która przecież pod tak wieloma względami wydaje się być pierwowzorem „Empuzjona” była wybitna. Pamiętam jak przeczytałam ją w ostatnich latach liceum i jak wielkie wrażenie na mnie wywarła. Ponoblowska powieść Tokarczuk jest zaledwie jej znikomym odbiciem - jakby w lustrze, które zbyt długo stało na strychu…, co nie znaczy, że nie można jakoś tam się w nim przejrzeć i czegoś tam dostrzec.
Mg

*albo „Empuzjonu” - jeśli ktoś wie, która forma jest prawidłowa, niech koniecznie da mi znać!

Chcecie wypożyczyć? Sprawdźcie dostępność w KBP.
Źródło: https://www.wydawnictwoliterackie.pl/produkt/4115/empuzjon
Tokarczuk, Olga: Empuzjon. - Kraków : Wydawnictwo Literackie, 2022.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz