16 maja 2023

Znaleźć ścieżkę

Zguba
Źródło: https://polona2.pl/item/pocztowka-okolicznosciowa,MzYxODMyNDI/0/#info:metadata
Marianna się zgubiła… W szkole, w rodzinie, w sobie… w życiu po prostu. Więc pewnego razu wyszła z domu z nadzieją że ktoś ją znajdzie. Z tego punktu (a od zaginięcia Marianny zaczyna się „Zguba”) autorka mogła poprowadzić swoich czytelników w milion kierunków, mogła ich pokierować albo tylko delikatnie zasugerować by podążyli tu i tam. Fakt, że czułam że mam przed sobą jedynie jedną, w dodatku dość oczywistą, ścieżkę, zaważył na tym, że debiut Natalii Szostak oceniam jako bardzo dobry i niesamowicie obiecujący, ale jednak nie wybitny.

No, to może od początku.
Po pierwsze, nazwisko autorki nie jest mi obce, bo znam ją jako świetną recenzentkę i felietonistkę czasopisma „Książki. Magazyn do czytania”. A wiecie jak to jest - ktoś, kto dużo czyta chyba prędzej czy później zapragnie coś napisać ;) nie zdziwiło mnie więc, że Natalia Szostak chwyciła za pióro by opowiedzieć własną, stworzoną przez siebie historię.

Po drugie, debiut Natalii był dosyć mocno nagłośniony w mediach społecznościowych zajmujących się ściśle bądź luźno tym, co dzieje się na polskim rynku wydawniczym, więc jeszcze zanim „Zgubę” można było znaleźć na księgarnianych półkach (tych rzeczywistych bądź wirtualnych), kupić bądź wypożyczyć, już człowiek miał szansę zerknąć jednym okiem w fabułę czytając lub słuchając wywiadów z autorką albo sięgając po pierwsze recenzje. Były różne, to znaczy oczywiście w przeważającej większości pozytywne, ale jednak pojawiały się i takie, że w zasadzie trudno powiedzieć dla kogo to jest książka.

Nie pozostało mi nic innego, jak osobiście się przekonać, kto tu ma rację.

I zaraz na początku muszę przyznać, że pod tą ostatnią uwagą i ja mogę się podpisać.
„Zguba” bowiem (oczywiście w pewnym uproszczeniu) opowiada historię trzech kobiet, wspomnianej już Marianny (lat 15), jej mamy Hanki (lat 36) i babci Alicji, mamy ojca (lat 61).
Z tym, że w pewnym momencie to Marianna staje w świetle jupiterów i pozostaje w nim już do końca opowiadanej przez Szostak historii, spychając Hankę i Alicję w cień, podczas gdy niektóre czytelniczki (no, ja zdecydowanie) dużo łatwiej potrafią się odnaleźć w starszych bohaterkach i ich życiowe historie wydawać się im mogą dużo ciekawsze (co oczywiście wcale nie deprecjonuje historii Marianny).

No, bo czy nie jest ciekawa Hanka, matka dwojga, żona jednego (Grześka zresztą) za to dosyć problematycznego, synowa na szczęście też jednej, za to dosyć dezaprobującej a w najlepszym razie ignorującej.
Na początku Hanka widziana oczami nastoletniej córki jest niemiła. Być może bardziej kocha Kubę (lat 11), na pewno nie podchodzi entuzjastycznie do wziętej ze schroniska najlepszej przyjaciółki Marianny - czworonożnej Frajdy (o mały włos w ogóle by się na nią nie zgodziła!), pracuje w domu, ale nigdy na nic nie ma czasu, kłóci się z mężem i ojcem - Grześkiem… Dopiero kiedy okazuje się, że mąż i ojciec, prywatny przedsiębiorca zadłużył swoje prywatne przedsiębiorstwo i w zasadzie nie wie skąd wziąć środki na jego oddłużenie (może mama by pomogła? synowi kochanemu by nie pomogła?), zaczynamy patrzeć na Hankę inaczej, zaczynamy rozumieć jej zdenerwowanie i zmęczenie. Bo to ona podejmuje decyzję, że powinni z Grześkiem wyjechać na kilka miesięcy do pracy w Anglii i zarobić tam pieniądze, których dramatycznie im brakuje, albowiem zaczyna pytać o nie firma komornicza. Więc może nie jest taka okropna?

Hanka z Grześkiem wyjeżdżają, a Mania i Kuba wprowadzają się do babci Alicji (Frajda nie dostępuje zaszczytu i w domu tymczasowym czeka na powrót państwa z Anglii). Ależ okropna kobieta z tej Alicji! Nie wzięła psa! W dodatku z dziećmi (a zwłaszcza z Manią) kontakt ma średni… Całkowicie wywróciły do góry nogami jej uporządkowane życie na emeryturze. Ale i Alicja, gdy spojrzy się na nią wzrokiem innym niż przeszywający i bezkompromisowy wzrok nastolatki, pokaże nam swoje ludzkie oblicze. Kogoś, kto samotnie wychowywał dziecko i ma świadomość, że zrobił to źle. Kogoś, kto szukał swojej wartości w wykonywanej pracy zawodowej a zostało mu boleśnie uświadomione, że nie ma ludzi niezastąpionych. Kogoś, kto teraz rozpaczliwie usiłuje zachować swoją stabilizację a jednocześnie sprawdzić się jako babcia, która we własnym domu jest zmuszona do ukradkowego palenia papierosów (żeby nie dawać złego przykładu wnukom).

Te historie splatają się ze sobą w momencie ucieczki Marianny z domu Alicji. Bo to Hanka z teściową będą jej szukać. Trzy pokolenia kobiet. Tak różnych a przecież tak podobnych. Kobiet, które się gubią i które mogą się wzajemnie odnaleźć…

No właśnie, to - przyznacie sami, że bardzo ładnie brzmiące - ostatnie zdanie może wystarczyć za podsumowanie „Zguby” Natalii Szostak. A ja niespecjalnie lubię książki, które da się podsumować jednym zdaniem. Co obniża moją końcową ocenę tego debiutu. Podejrzewam, że byłoby jednak inaczej, gdyby proporcja pomiędzy historiami Mani, Hanki i Alicji została zachowana, a nie przesunięta na stronę najmłodszej bohaterki. Wtedy ta historia wybrzmiałaby pełniej a może nawet odkryły by się w niej niewidoczne na pierwszy rzut oka pokłady treści i znaczeń, bo o tym, że one w powieści Szostak są, jestem przekonana. I tak, oczywiście wiem, że można bronić Szostak, która być może oświetliła Manię właśnie dlatego, że jest najmłodsza, że ma największą w tym tercecie szansę się odnaleźć - w rodzinie, wśród ludzi, w sobie, w życiu. Być może… Ale jednak podtrzymam moją wcześniejszą opinię o „Zgubie” - więcej światła na inne bohaterki, więcej ścieżek interpretacji, nawet takich ledwie widocznych, prawie zupełnie zarośniętych.
Może w następnej książce, bo mam nadzieję, że Natalia Szostak napisze ich jeszcze wiele, pisze bowiem świetnie językowo i ma naprawdę talent do opowiadania historii.
Pani Natalio, do następnej książki!
Mg

Chcecie wypożyczyć? Sprawdźcie dostępność w KBP.
Źródło: https://www.gwfoksal.pl/zguba-634265.html
Szostak, Natalia: Zguba. - Warszawa : Wydawnictwo WAB, 2023.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz