14 lipca 2020

Do widzenia, Ustko!

Martwy sezon
Źródło: https://polona.pl/item/pozdrowienie-z-polskiego-morza,NzkyMzc2OTY/0/#info:metadata
Pamiętacie Magdę Garstkę z Ustki, główną bohaterkę książki „Trup na plaży i inne sekrety rodzinne”, o której pisałam w recenzji „Powrót do przeszłości”? Powróciła! A ja, tak jak obiecywałam kończąc tamten wpis - wypożyczyłam kolejną w cyklu „Garstka z Ustki” książkę o Magdzie pt. „Martwy sezon”. Przeczytałam i…

To chyba jednak będzie już koniec mojej znajomości z Magdą. Nie dlatego, że „Martwy sezon” mnie rozczarował. Raczej dlatego, że utrzymał poziom, tematykę i stylistykę wakacyjnego kryminału (choć akcja tym razem rozgrywa się jesienią), a ja oczyma duszy już ujrzałam ten dłuuugi cykl książek, w którym każdy tom jest poświęcony historii innego gościa pensjonatu Wielka Niedźwiedzica, innego członka personelu pensjonatu, innej Ptaszynie czyli ofierze przemocy domowej, do której pomocną dłoń wyciąga babcia Maria, no i oczywiście perypetiom Magdy, głównie sercowym. Widzę, jak „Garstka z Ustki” zamienia się w „Jeżycjadę” (oj, oj, oj - każdy, kto czytał ostatnie tomy tej niegdyś ukochanej przeze mnie, jak i przez miliony nastoletnich dziewcząt serii, ten wie, o czym mówię). I jednak sobie daruję. Co oczywiście wcale nie oznacza, że książka jest zła.

Mało tego, widać, że Aneta Jadowska próbowała nawet trochę zmienić schemat i przenieść środek ciężkości, czyniąc główną bohaterką ciotkę Magdy - Tamarę, w dodatku niespokrewnioną z Garstkami. Bo to w sumie wokół Tamary koncentruje się tym razem wątek obyczajowy kryminału Jadowskiej. Razem z ciotką zastanawiamy się, czy okolice czterdziestki to już dobry czas, żeby zapuścić korzenie i związać się z kimś na stałe. Zwłaszcza gdy tym kimś jest rudy przystojny fotograf Cezary, który kochał Tamarę od zawsze, ale na wyraźne życzenie kobiety odsunął się z jej życia w momencie gdy pojawiła się w nim osierocona Magda. Cezary w dodatku jawi się czytelnikowi jako rycerz na białym koniu, bo poznajemy go w momencie, gdy roztacza swoją opiekę nad cierpiącą w szwedzkim szpitalu, połamaną po wypadku samochodowym Tamarą. On również zabiera damę swojego serca w podróż do Ustki, gdzie wspomniana dama zamierza dochodzić do siebie, otoczona czułą opieką siostrzenicy. A żeby w tym wątku romansowym nie brakło przeszkód do pokonania, to Cezary, zanim zdobędzie przychylność Tamary, będzie musiał zasłużyć na zaufanie Magdy i pozostałych Garstków (gdy to czytałam, pomyślałam sobie, że takie rzeczy to naprawdę chyba tylko w książkach… a wizja tego, że moja siostrzenica miałaby ewentualnie zgadzać się bądź nie na moje związki sprawiła, że ze śmiechu o mało nie udławiłam się kawą… więc nie, pani Aneto Jadowska, nie kupuję tego!).

Co poza tym?
Wielka Niedźwiedzica ma kłopoty finansowe. Sezon bowiem jest kiepski. Co prawda jacyś goście w pensjonacie są, ale dochodów zbyt dużych nie można się spodziewać…
Magda pomaga babci Marii jak może, w dodatku ciągnie drugi etat w kawiarni Vincent, czujnym okiem łypie na Cezarego (broni ciotki jak smok księżniczki, no sorry, nie mogę przestać się śmiać), zastanawia się, dlaczego jej chłopak - nieśmiały striptizer Artur tak rzadko się z nią kontaktuje…

Maria Garstka udziela schronienia Ptaszynie Joannie. I tu znowu trzeba docenić, że Jadowska ciągnąc ten wątek idzie pod prąd oczekiwaniom. Jednym słowem (spojler, spojler!!!) happy endu ta historia mieć nie będzie. Jakby autorka chciała jednak zerwać z konwencją opowieści o uciśnionych i bitych Kopciuszkach, którym dobre wróżki zawsze pomagają. Otóż, nie zawsze. Czasem bowiem, choćby wróżka nie wiem jakie czary uprawiała, Kopciuszkowi, zmaltretowanemu psychicznie, a w tym konkretnym przypadku również bardzo fizycznie, pomóc nie można, nie da się. Po prostu. Bo życie to jednak nie bajka i często kończy się po prostu źle…

No, i oczywiście mamy jeszcze gości pensjonatu: grupę emerytów, którzy sami siebie nazywają Łowcami Duchów i krążą po Ustce i w ogóle po całym Wybrzeżu, odwiedzając rzekomo nawiedzone miejsca i szukając przejawów życia po śmierci. Wszystko po to, żeby zebrać materiały do specyficznego przewodnika turystycznego po Polsce. Czy wspominałam już, że Łowcy mają wyjątkowo irytującego psa, który notorycznie burzy spokój i niszczy mienie w Wielkiej Niedźwiedzicy? Jest zwierz ów również cierniem w... pośladku pani Jadwigi, która razem z mężem swym Kazimierzem jest kolejnym gościem Niedźwiedzicy.

I to właśnie małżeństwo Jadwigi i Kazimierza będzie odpowiedzialne za wątek kryminalny „Martwego sezonu”. Jedno z nich w tajemniczych okolicznościach opuści pensjonat, drugie będzie podejrzewane, że pomogło temu pierwszemu pożegnać się z życiem, jednak aby dzielni detektywi amatorzy z Magdą na czele mogli mordercę oddać w ręce usteckiej policji wypadałoby udowodnić mu zbrodnię, a aby to zrobić trzeba mieć dowody. Magda, Tamara, Cezary i (na dochodne) Artur skupiają się więc na znalezieniu dowodu, rzekłabym koronnego, a mianowicie ciała.

I to chyba tyle w tym odcinku.
Aha, jest jeszcze jakaś wielka tajemnica babci Marii, której wyjawienie groziłoby globalną katastrofą, a mianowicie zerwaniem jakże istotnych dla Marii kontaktów z rodziną. Niestety, o tejże tajemnicy wie ktoś jeszcze, kto szantażuje Marię listami rodem z pierwszego sezonu serialu „Gotowe na wszystko” : I know what you did. It makes me sick. I’m going to tell. Ale to już historia na kolejny odcinek.

I jeszcze raz podkreślam - to wszystko, o czym tu napisałam nieco prześmiewczo nie znaczy, że „Martwy sezon” to książka zła. Ależ skąd! Po prostu po przeczytaniu drugiego odcinka odpuszczę sobie trzeci. Ten serial jednak nie dla mnie, ale jeśli wy lubicie akurat takie „kino”, to myślę, że się nie zawiedziecie. Przyjemnego oglądania!
Mg

Chcecie wypożyczyć? Sprawdźcie dostępność w KBP.
Źródło: https://www.wsqn.pl/ksiazki/martwy-sezon/
Jadowska, Aneta: Martwy sezon. - Kraków : Wydawnictwo SQN, 2019.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz