9 kwietnia 2019

Kukułka i Kormoran

Wołanie kukułki
Źródło: https://polona.pl/item/water-boy,NzkzMzk1ODY/#info:metadata
Lubię Rowling. Lubię Harry’ego Pottera i przeczytałam całość kilkukrotnie. Lubię ⹂Trafny wybór” i przeczytałam go zaraz po tym, jak w 2012 r. ukazał się na polskim rynku wydawniczym. Dlatego dziwne, że na ⹂Wołanie kukułki”, czyli kryminał napisany przez Rowling pod pseudonimem Roberta Galbraitha, wydany w 2013 (6 lat temu!!!), trafiłam dopiero teraz. Ale w tym przypadku w 100% sprawdza się powiedzenie: lepiej późno, niż wcale. Bo gdybym nie przeczytała ⹂Wołania…” w ogóle… No cóż, nie wiedziałabym, co tracę, więc nie byłoby mi smutno, bo przecież czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal (że tak pozostanę w klimacie przysłów, które są mądrością narodu), a jednak coś bym straciła.

Pomimo tego, że fabuła ⹂Wołania kukułki” nie powaliła mnie jakoś szczególnie na kolana, na pewno przeczytam pozostałe powieści z cyklu. Zanim wyjaśnię dlaczego, wytłumaczę w krótkich żołnierskich słowach o co mi chodzi z fabułą. Bo faktycznie, przyznaję bez bicia, że pomimo iż kocham kryminały (czemu dałam wyraz chociażby TUTAJ), to czytając ⹂Wołanie…” nie gryzłam ze zdenerwowania paznokci, a rozwiązanie zagadki nie sprawiło, że opadły mi skarpetki… Być może dlatego, że samo morderstwo, od którego wszystko się zaczyna, nie poruszyło mnie jakoś szczególnie. Zamordowana została bowiem modelka Lula Landry. Choć policja w dochodzeniu nie stwierdziła udziału tzw. osób trzecich i uznała, że Lula wypadła przez okno swojego apartamentu, bo popełniła samobójstwo, przyrodni brat dziewczyny - John Bristow nie godzi się z wynikiem policyjnego śledztwa i jest przekonany, że Lulę ktoś przez okno wypchnął. A morderca kryje się wśród osób z jej otoczenia: projektantów mody, reżyserów filmowych, piosenkarzy i innych nieprzyzwoicie bogatych, rozpieszczonych i zepsutych do szpiku kości Brytyjczyków. Jakoś niespecjalnie mi po drodze ani z modelkami, ani z bogatymi aktorami, więc i przedstawionego w powieści środowiska nie byłam w stanie ⹂rozgryźć”. Czytałam, jakbym czytała o zbrodni na dworze Ludwika XVI, na tym samym poziomie abstrakcji. I to minus. Może gdyby zamordowano innego z bohaterów, chociażby taką Rochelle, ubogą bezdomną, która przyjaźniła się z Lulą od czasu wspólnego pobytu na leczeniu psychiatrycznym… (ze zwyczajną, nikomu nie znaną, trochę pokręconą dziewczyną jakoś łatwiej się identyfikować). Ale to Lula jest główną, choć przecież nieobecną, osią intrygi. To w jej życiorysie, tudzież w życiorysach grona jej znajomych, kryje się rozwiązanie zagadki… I muszę przyznać, że to rozwiązanie zaczyna świtać czytelnikowi tak w okolicach ¾ przeczytanego tekstu. To drugi minus. Tym bardziej, że odbywa się to na zasadzie przeczucia - to chyba on/a zabił/a, a nie w oparciu o fakty. Bo ⹂Wołanie kukułki” należy do takich kryminałów, w których czytelnik nie dostaje od autora wszystkich danych potrzebnych do samodzielnego rozwiązania zagadki. Oczywiście, dostaje jakąś część, ale dostęp do całości ma tylko bohater-detektyw.

No, to dotarliśmy do części pochwalnej. Bo detektyw powołany do istnienia przez Rowling/Galbraitha w ⹂Wołaniu kukułki” to zdecydowanie największy pozytyw tej książki. To powód, dla którego czyta się i czeka na więcej. Cormoran Strike - brytyjska wersja mojego ukochanego Jacka Reachera z książek Lee Childa. Inteligentny (studiował w Oksfordzie), niepokorny (przerwał studia i zaciągnął się do wojska), doświadczony przez los (podczas misji w Afganistanie stracił nogę) i ludzi (poznajemy go w momencie, gdy zrywa związek ze swoją długoletnią partnerką Charlotte), ale radzący sobie pomimo przeciwności (utrzymuje się z pracy prywatnego detektywa, choć nie jest to ani stabilne ani szczególnie obfite źródło dochodów), nie znoszący litości i nie chcący jałmużny (nawet od swojego ojca, który jest emerytowaną co prawda, ale jednak gwiazdą rocka).
Razem ze zleceniem zbadania okoliczności śmierci Luli Landry, które John Bristow składa Cormoranowi chyba tylko dlatego, że pamięta Strike’a z dawnych czasów, gdy ten przyjaźnił się z jego bratem Charliem (państwo Bristow, nie mogąc mieć własnych dzieci, adoptowali Johna, Charliego, a po jego tragicznej śmierci - Lulę) w życiu Cormorana pojawia się też, przysłana przez agencję pracy Tymczasowe Rozwiązania sekretarka - Robin.

I Robin to drugi wielki plus ⹂Wołania kukułki” i drugi główny powód tego, że czytelnik chce więcej… Jest młoda, jest ładna (ale nie śliczna, jak Lula, tylko po prostu zwyczajnie ładna - chyba po to, żeby czytelniczki mogły ją polubić, a nie tylko zazdrościć jej urody), jest inteligentna. I bardzo chce się tą inteligencją wykazać, wypełniając wszystkie polecenia Cormorana związane z prowadzonym śledztwem z wielką gorliwością, mało tego - czasem podejmując również inicjatywę, która popycha śledztwo na nowe tory, albo rozjaśnia dotychczas zamglone obszary. W dodatku ma narzeczonego, który niezbyt jest zadowolony z tego, że Robin współpracuje ze Strike’m i najchętniej zasugerowałby jej zmianę pracy (a, właśnie, bo Robin jednak cały czas szuka innej posady) i różnie się dogaduje z Cormoranem, zwłaszcza jeśli chodzi o sposób prowadzenia agencji detektywistycznej.

Trzeci plus ⹂Wołania kukułki” to niesamowity talent Rowling/Galbraitha do opisywania rzeczywistości. Zmysł obserwacyjny i umiejętność przelania na papier tego, co się zobaczyło, co sprawia, że czytelnik - choćby nigdy w Londynie nie był - czuje, jakby widział dokładnie to, co w zamyśle autora miał zobaczyć. Mało tego! Dodatkowo czuje również zapachy i smaki. Jeśli do tego dodamy jeszcze, że akcja powieści, choć to kryminał, więc powinna gnać na łeb na szyję, toczy się we właściwym dla najlepszych powieści angielskich rytmie - ani za szybko, ani za wolno. W sam raz, żeby wszystko dokładnie zobaczyć i usłyszeć. Powiem krótko: lubię!

I już na koniec. Pisałam kiedyś, jaką krzywdę może powieści wyrządzić złe tłumaczenie (o, TUTAJ). Więc, żebym uciąć spekulacje o zajadłej niechęci, jaką żywię do tłumaczy, to właśnie w tym miejscu złożę głęboki ukłon przed Anną Gralak, która przełożyła ⹂Wołanie kukułki”. Zrobiła to idealnie, a moje serce skradła do reszty lanczem a nie lunchem i dżetlagiem zamiast jet lagu. W dodatku pięknie wyłożyła, jak imię Guy’a (projektanta mody, zaprzyjaźnionego z Lulą) wymawia Cormoran a jak robią to inni. No, cudo!

⹂Wołanie kukułki” to moje pierwsze, ale na pewno nie ostatnie spotkanie z Cormoranem i Robin. W zasadzie to już ustawiłam się w kolejce na ⹂Jedwabnika”, ⹂Żniwa zła” i ⹂Zabójczą biel” (a fakt, że trzeba było się zapisać na książkę, świadczy o tym, że nie tylko ja, ale i inni czytelnicy docenili powieści Galbraitha). Więc pewnie jeszcze kiedyś ci fantastyczni bohaterowie wrócą na ⹂Wypożyczone”.
Mg

Chcecie wypożyczyć? Sprawdźcie dostępność w KBP.

Źródło: https://publicat.pl/wydawnictwo-dolnoslaskie/oferta/kryminaly/wolanie-kukulki-br
Galbraith, Robert: Wołanie kukułki. - Wrocław : Wydawnictwo Dolnośląskie, 2013.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz