Zrzutka Haywardów
![]() |
| Źródło: https://polona2.pl/item/pieniadze-srebrne-i-miedziane,ODEwMDUyOQ/0/#info:metadata |
Jedną z zalet mojej pracy zawodowej jest to, że wpadają mi w ręce książki, których normalnie nie szukałabym na półkach bibliotecznych. I ponieważ zawodowo powinnam wiedzieć (przynajmniej mniej więcej) o czym jest dana książka, zdarza się, że (zawodowo) muszę przeczytać kilka stron, by dowiedzieć się o co w niej chodzi, bo czasem opis okładkowy po prostu mi nie wystarcza. I w niektórych przypadkach te kilka stron budzi moją ciekawość do tego stopnia, że (już prywatnie) czytam całość. Czasem trafia mi się perełka, czasem nie… „Zrzutki Haywardów”, debiutu powieściowego Janice Hallet, nie zaklasyfikowałabym do żadnej z tych kategorii. Bo chociaż najpierw byłam przekonana, że trzymam w rękach perłę, później okazało się, że jest ona sztuczna. Tym niemniej czasu z nią spędzonego absolutnie nie zaliczę do straconych i będę czekać na kolejne powieści Hallet. Oto dlaczego...
Najpierw zarys fabuły.
Angielskie miasteczko. W nim poważana rodzina Haywardów - Martin i Helen oraz ich dorosłe już dzieci ze swoimi rodzinami - syn James z żoną Olivią i córka Paige z mężem Glenem Reswickiem i dwuletnią córeczką Poppy. Haywardowie prowadzą klub i są inicjatorami lokalnej grupy teatralnej, do której należą inni bohaterowie powieści. W czasie rozgrywania się akcji przygotowują przedstawienie „Wszyscy moi synowie”. Ale osią fabuły jest zupełnie inne wydarzenie, a mianowicie zdiagnozowanie u małej Poppy nowotworu i próby zebrania olbrzymich środków finansowych na pozyskanie z USA nowego leku. Stąd słowo „zrzutka” w tytule. Angażują się w nią nie tylko Haywardowie, ale może nawet przede wszystkim ich „przyjaciele” (cudzysłów zamierzony) z zespołu teatralnego The Fairway Players - ludzie w różnym wieku i z różnych środowisk. Jednak wokół zrzutki zaczynają narastać wątpliwości, a Martin Hayward nie potrafi powiedzieć, ile pieniędzy zostało pozyskanych w rozmaitych akcjach i kampaniach…
Wszyscy dobrze wiemy, że pieniądze kuszą. A duże pieniądze kuszą nawet bardziej, są w stanie popchnąć nie tylko do malwersacji i kradzieży, ale też do zabójstwa. Czy popchnęły? I kogo?
Teraz słowo o formie.
„Zrzutka Haywardów” to powieść w większości skonstruowana z e-maili, w których Haywardowie i członkowie The Fairway Players opisują bieżące wydarzenia. Co ważne - robią to ze swojego punktu widzenia, nie wahając się komentować i oceniać tego, co się dzieje. Czytelnik musi więc być gotowy na to, że autorka oczekuje od niego pewnej samodzielności w złożeniu wszystkiego w całość, na przykład w przypadku, gdy niektóre e-maile ułożone są niechronologicznie (zdarza się to rzadko, ale jednak). W dodatku trzeba być wyczulonym na nieścisłości i tropić kłamstwa, bo jest ich tu bardzo dużo. Niektóre są niezamierzone, inne jak najbardziej celowe. Trzeba odsiać ziarno od plew, a jest to główne zadanie dwojga studentów prawa odbywających staż w kancelarii Tanner & Dewey. I przy okazji czytelnika.
A to dlatego, że - jak głosi okładka - te wiadomości złożą się na historię zabójstwa. I jedne z nich pisze jego sprawca. „Czy odkryjesz, kto zabił?” pyta wydawca.
Pora na moją refleksję o powieści.
To, co sprawiło, że perła okazała się fałszywa, to fakt, że nie byłam w stanie odpowiedzieć na to pytanie. I to wcale nie dlatego, że nie próbowałam. Nawiasem mówiąc, jeśli komukolwiek z was udało się wydedukować kto jest mordercą, to koniecznie dajcie mi znać! Na swoje usprawiedliwienie mam fakt, że w przypadku powieści liczącej sobie 523 strony, informacja o tym, kto jest ofiarą pojawia się na 381. Więc przez niemal ⅘ książki każdy mógł zabić każdego, podejrzani byli absolutnie wszyscy, ale w tym gąszczu łatwo było przeoczyć istotny szczegół, bo czytelnik poruszał się po omacku. Ponieważ w każdym, absolutnie każdym śledztwie wychodzi się od ofiary. Jak się okazuje - nie bez powodu.
Najpierw zarys fabuły.
Angielskie miasteczko. W nim poważana rodzina Haywardów - Martin i Helen oraz ich dorosłe już dzieci ze swoimi rodzinami - syn James z żoną Olivią i córka Paige z mężem Glenem Reswickiem i dwuletnią córeczką Poppy. Haywardowie prowadzą klub i są inicjatorami lokalnej grupy teatralnej, do której należą inni bohaterowie powieści. W czasie rozgrywania się akcji przygotowują przedstawienie „Wszyscy moi synowie”. Ale osią fabuły jest zupełnie inne wydarzenie, a mianowicie zdiagnozowanie u małej Poppy nowotworu i próby zebrania olbrzymich środków finansowych na pozyskanie z USA nowego leku. Stąd słowo „zrzutka” w tytule. Angażują się w nią nie tylko Haywardowie, ale może nawet przede wszystkim ich „przyjaciele” (cudzysłów zamierzony) z zespołu teatralnego The Fairway Players - ludzie w różnym wieku i z różnych środowisk. Jednak wokół zrzutki zaczynają narastać wątpliwości, a Martin Hayward nie potrafi powiedzieć, ile pieniędzy zostało pozyskanych w rozmaitych akcjach i kampaniach…
Wszyscy dobrze wiemy, że pieniądze kuszą. A duże pieniądze kuszą nawet bardziej, są w stanie popchnąć nie tylko do malwersacji i kradzieży, ale też do zabójstwa. Czy popchnęły? I kogo?
Teraz słowo o formie.
„Zrzutka Haywardów” to powieść w większości skonstruowana z e-maili, w których Haywardowie i członkowie The Fairway Players opisują bieżące wydarzenia. Co ważne - robią to ze swojego punktu widzenia, nie wahając się komentować i oceniać tego, co się dzieje. Czytelnik musi więc być gotowy na to, że autorka oczekuje od niego pewnej samodzielności w złożeniu wszystkiego w całość, na przykład w przypadku, gdy niektóre e-maile ułożone są niechronologicznie (zdarza się to rzadko, ale jednak). W dodatku trzeba być wyczulonym na nieścisłości i tropić kłamstwa, bo jest ich tu bardzo dużo. Niektóre są niezamierzone, inne jak najbardziej celowe. Trzeba odsiać ziarno od plew, a jest to główne zadanie dwojga studentów prawa odbywających staż w kancelarii Tanner & Dewey. I przy okazji czytelnika.
A to dlatego, że - jak głosi okładka - te wiadomości złożą się na historię zabójstwa. I jedne z nich pisze jego sprawca. „Czy odkryjesz, kto zabił?” pyta wydawca.
Pora na moją refleksję o powieści.
To, co sprawiło, że perła okazała się fałszywa, to fakt, że nie byłam w stanie odpowiedzieć na to pytanie. I to wcale nie dlatego, że nie próbowałam. Nawiasem mówiąc, jeśli komukolwiek z was udało się wydedukować kto jest mordercą, to koniecznie dajcie mi znać! Na swoje usprawiedliwienie mam fakt, że w przypadku powieści liczącej sobie 523 strony, informacja o tym, kto jest ofiarą pojawia się na 381. Więc przez niemal ⅘ książki każdy mógł zabić każdego, podejrzani byli absolutnie wszyscy, ale w tym gąszczu łatwo było przeoczyć istotny szczegół, bo czytelnik poruszał się po omacku. Ponieważ w każdym, absolutnie każdym śledztwie wychodzi się od ofiary. Jak się okazuje - nie bez powodu.
Drugim minusem było ujawnienie pewnych faktów dopiero pod koniec opowieści, w dodatku na zasadzie deus ex machina - młodych stażystów informuje o nich właściciel kancelarii. Fakty te są istotne, a nie można ich było zawrzeć we wcześniejszych e-mailach. Stąd pojawiło się we mnie pytanie: po co ktoś (autorka? wydawca?) zaprasza mnie do zabawy w zgadywanie już na okładce, skoro zgadnąć mogę w zasadzie jedynie pod sam koniec? Poczułam się ciut oszukana i zdegustowana. I właśnie wtedy przestałam się bawić i już bez osobistego zaangażowania dokończyłam „Zrzutkę Haywardów” i dowiedziałam się, kto zabił.
Gdyby nie ten, dość w moim mniemaniu tani, chwyt marketingowy, powieść Hallet oceniałabym stosunkowo wysoko. Ma ciekawą fabułę i nowatorską formę, angażuje czytelnika nie tylko śledzeniem malwersacji finansowych i zabójstwa, ale i odmalowuje w szczegółach ludzkie charaktery i misterną siatkę wzajemnych powiązań. Pod tym względem „Zrzutka Haywardów” przypominała mi nieco inną angielską powieść - „Trafny wybór” J. K. Rowling. Dlatego czekam na następne powieści Hallet. Proszę jednak, chociaż wciąż nie wiem kogo (autorkę czy wydawcę? kto chciał mnie wciągnąć w zgadywankę oszukując mnie, że mam wszelkie dane niezbędne do udzielenia odpowiedzi?), aby następnym razem grał uczciwie.
Mg
Chcecie wypożyczyć? Sprawdźcie dostępność w KBP.
![]() |
| Źródło: https://www.znak.com.pl/p/zrzutka-haywardow-janice-hallett-244046 |
Hallett, Janice: Zrzutka Haywardów. - Kraków : Wydawnictwo Znak, 2025.







